#WspółpracaReklamowa Grę otrzymałem od wydawnictwa Monster Couch. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.

Są na świecie takie połączenia, które bardzo dobrze do siebie pasują. Kawa i ciastko, pies i patyk, grudzień i Last Christmas. Jest jeszcze połączenie idealne – czytanie ciekawostek przyrodniczych i Krystyna Czubówna. W tym przypadku w cyfrowej wersji gry Na skrzydłach.

Przy okazji wypadałoby napomknąć, że wpisem tym wprowadzam nową kategorię dotyczącą cyfrowych adaptacji gier planszowych. Zawsze chciałem pisać o grach komputerowych, jednak nie było mi to dane, więc w taki sposób trochę sobie to odbiję. A przy okazji wpisuje się to sprytnie w warianty jednoosobowe.

Na skrzydłach Wingspan

Co w kartach ćwierka?

Wracając jednak do tematu, na pierwszy ogień wybrałem wspomnianą grę Na skrzydłach, która w swojej wersji analogowej zrobiła niemało szumu na rynku. Zdecydowanie wpływ na to miała oprawa graficzna oparta na akwarelowych rysunkach ptaków występujących na kartach. Sam temat pewnie też, a w połączeniu z niezbyt skomplikowaną rozgrywką, pozwalał się nawet zrelaksować. To wszystko sprawiło, że na całym świecie sprzedano mnóstwo kopii, a sam tytuł szybko wjechał na wysokie miejsce w rankingu BGG. Niestety wielu recenzentów nie podzielało zachwytu tłumów, zarzucając grze nadmierną losowość czy zbyt małą złożoność. I nawet jeśli Jamey Stegmeier (szef oryginalnego wydawnictwa Stonemaier Games) uronił przez to jakąś łzę, to jako chusteczki do jej otarcia mógł spokojnie użyć jednego z dolarów zarobionych na sprzedaży Na skrzydłach.

Ja jestem po stronie umiarkowanego zachwytu. W żadnym wypadku nie uważam gry Na skrzydłach za dzieło wybitne, dostrzegam problemy z losowością, a także brak większej głębi w rozgrywce. Musze jednak przyznać, że mimo wszystko gra mi się bardzo przyjemnie, a pudełko ma swoje miejsce na półce. Doceniam też wariant jednoosobowy i jego automę, która jest łatwa w obsłudze i dobrze imituje przeciwnika. Tyle słowem obszernego wstępu. Przejdźmy jednak w końcu do głównego bohatera.

Na skrzydłach Wingspan

Cyfrowe ptaszki

Komputerowa adaptacja Na skrzydłach, wykonana przez polskie studio Monster Couch, od początku pokazuje, że nie ma zamiaru odbiegać wizualnie od pierwowzoru. Wręcz przeciwnie, wykorzystane zostały praktycznie te same grafiki, co jest w pełni zrozumiałe i właściwe. Dodatkowo mamy tutaj coś, czego w wersji pudełkowej mieć nie mogliśmy (chyba, że w świecie Harry’ego Pottera), a mianowicie animacje ptaków na kartach. Nie są to jakieś wyszukane akrobacje, ale miło, gdy modrosójka błękitna macha do nas swoim pierzastym ogonkiem.

Główną wizualną różnicą, podyktowaną zapewne wygodą, jest zmiana miejsca informacji o liczbie jajek, jakie można na karcie ptaka umieścić. W wersji analogowej informacja ta znajduje się pod rodzajem gniazda. Tutaj jest to sam dół karty, pod opisem umiejętności. Tam też klikamy za każdym razem, gdy z takim jajkiem wykonujemy jakąś czynność.

Planszetki graczy zastąpione zostały trzyczęściową sceną, a między siedliskami możemy przeskakiwać za pomocą ikon widocznych po lewej stronie ekranu. Chociaż dużo wygodniej jest skorzystać z kółka myszy. Mamy też dostęp do widoku uproszczonego, który nawiązuje do pudełkowej wersji gry i grafiki na odwrotach plansz graczy.

Na skrzydłach Wingspan las

W widoku standardowym zrezygnowano także z umieszczania na kartach ciekawostek o ptakach. Zrobiono coś zdecydowanie lepszego, co po wstępie (i obejrzeniu zapowiedzi, którą trudno było przegapić, jeśli interesujemy się planszową branżą) można już łatwo wywnioskować. Ciekawostki te, w momencie zagrania karty, czyta nam pani Krystyna Czubówna, czyli głos kojarzący się nieodłącznie z przyrodniczymi filmami dokumentalnymi. I o ile, gdy byłem dzieckiem, bardzo mnie te filmy nudziły, tak teraz, nie wyobrażam sobie w nich innego lektora. W widoku uproszczonym możemy sobie ciekawostki przeczytać sami w dowolnym momencie, gdyż wszystkie siedliska mamy pokazane od razu, a scrollując myszą zmieniamy informacje widoczne na karcie. Dodatkowo każdy ptak wydaje swój prawdziwy dźwięk, gdy klikniemy w kartę. Niektóre mają ich nawet po kilka wersji.

Wszystkie zagrane przez nas ptaki trafiają do atlasu, czyli jednej z pozycji w menu głównym. Możemy tam przejrzeć (i wysłuchać czytane przez panią Krystynę) ciekawostki i przefiltrować sobie to wszystko wedle jakiegokolwiek parametru.

Dodam jeszcze, że oprócz opisywanej tu wersji na Steam, w Na skrzydłach pograć można jeszcze na Nintendo Switch, Xbox One, a także na urządzeniach mobilnych z systemami Android oraz iOS. W związku z obecnością konsol w tym zestawieniu, sterować w grze możemy także za pomocą gamepada, co dla przyzwyczajonych palców jest całkiem wygodne. Chociaż ja zdecydowanie w tego typu grach wolę używać myszy.

Na skrzydłach Wingspan menu

Rozwiń skrzydła

W menu gry znajdziemy kilka trybów, podzielonych na rozgrywki lokalne i online. W ramach tych pierwszych możemy odbyć samouczek, który jest nas w stanie odpowiednio przygotować do normalnej gry. A przynajmniej tak mi się wydaje, ale mogę być nieobiektywny, bo grę Na skrzydłach znam całkiem dobrze i do papierowej instrukcji zaglądałem nie raz, a wymazywanie pamięci było technicznie trudno wykonalne.

Poza tym trybem możemy zmierzyć się w standardowej rozgrywce do 5 graczy. Nawet żywych graczy, chociaż nie próbowałem takiej ekwilibrystyki i skupiłem się na graniu ze sztuczną inteligencją. I grało się świetnie. Nawet na 4 graczy, gdzie pozostałym przypisałem SI o różnym poziomie trudności, gra odbywała się bardzo płynnie. Wszystkie ikony i elementy interfejsu są czytelne. Zastrzeżenia mogę mieć do losowości przy pojawianiu się kart oraz konkretnych rodzajów jedzenia, ale są to zarzuty skierowane ogólnie do gry Na skrzydłach, których w cyfrowej adaptacji nie sposób było uniknąć. Przeszkadzało mi jeszcze przeglądanie kart, szczególnie gdy dzierżymy ich w dłoni trochę więcej niż 3. Najeżdżając kursorem na naszą „rękę”, karta, którą aktualnie wskazujemy, wysuwa się do góry, aby w pełnej okazałości pokazać swój tekst. Jednak wystarczy chwila nieuwagi, drobne zawahanie, wytrącenie, a właśnie czytana karta znika ponownie w czeluściach dolnej części ekranu, a w jej miejsce wyskakuje nowa. Ale to też nie trwa długo i przez chwilę widzimy poprzednią, by za chwilę w pełnym zaskoczeniu ujrzeć jeszcze inną. No nie jest to najwygodniejsze. Podobne akrobacje dzieją się, gdy chcemy kartę zagrać i intuicyjnie klikamy na wizerunek ptaka, a ten się chowa. Wtedy przypominamy sobie, że trzeba klikać na tekst. Poza tymi drobnymi przeszkadzajkami, nie uświadczyłem większych problemów.

Dla prawdziwych solo graczy przygotowano także implementację talii automy, znanej z wersji analogowej. I tu także możemy dodać tylu graczy żywych lub komputerowych, by w sumie skład był pięcioosobowy. Ale automa może być tylko jedna. Jako gracz zafiksowany na poznawanie mechanik i wariantów, bardzo szanuję takie podejście. Bo tak naprawdę, z tej automy można było spokojnie zrezygnować. Nikt nie miałby pretensji, jeśli mógłby grać tylko z wirtualnymi przeciwnikami rozgrywającymi swoje tury w standardowy sposób. W wariant z automą trochę pograłem na fizycznym egzemplarzu gry i wiem, że podejście do rozgrywki delikatnie się tam zmienia.

Na skrzydłach Wingspan łąka

Jeśli chodzi o rozgrywki online, to tu też mamy kilka opcji. Przede wszystkim standardowa gra z prawdziwymi przeciwnikami, z którymi możemy się połączyć. Tutaj są dwa warianty – w czasie rzeczywistym (5 minut na turę) i asynchronicznie (72 godziny na turę). Gra łączy nas do rozgrywki trzyosobowej i w pierwszej opcji znalazło mi graczy praktycznie od razu. Co prawda strasznie się nudziłem, ale nie jest to wina gry, tylko moja. To trochę dziwne, ale gdy gram przy stole to zupełnie nie przeszkadza mi oczekiwanie na moją turę. No może poza ekstremalnymi przypadkami. W komputerowych adaptacjach jednak nawet te 5 minut (które zwykle nie jest całe wykorzystywane) mnie przerasta. Być może jest to spowodowane tym, że przez całe życie grałem głownie tryby single player, gdzie komputer myśli błyskawicznie. Online jedynie Fifa, której rozgrywka jednak odbywa się w czasie rzeczywistym. W przypadku Na skrzydłach również wybiorę grę ze sztuczną inteligencją, która podejmuje decyzje w krótszym czasie. Jedynie propozycja znajomego może mnie przekonać to zagrania online.

O trybie asynchronicznym się nie wypowiem, bo go nie próbowałem. Nie potrafię grać robiąc 1 ruch dziennie. Lubię grać tu i teraz, inaczej zapomnę co sobie zaplanowałem. Albo zapomnę zrobić ruch. Ale wiem, że istnieją osoby, które głównie tak grają. I obstawiam, że poza wydłużonym czasem na swoją turę, niczym ten tryb się od pozostałych nie różni.

Przy partiach online mamy jeszcze jeden wariant, powiązany z automą. Są to cotygodniowe wyzwania na predefiniowanej talii, z której musimy wyciągnąć maksimum, a wyniki są porównywane z innymi graczami, którzy spróbowali w tym trybie swoich sił. Nie wiem skąd się biorą ludzie, do których należą rekordy, ale to muszą być jakieś cyborgi. Moje wyniki były prawie o połowę niższe od nich. Tyle, że ja próbowałem po razie, a wariant ten pozwala masterować swoje wyniki do skutku, jeśli przy okazji dobrze uczymy się przygotowanej talii.

Na skrzydłach Wingspan widok uproszczony

Przytulne gniazdko

Cyfrowa wersja gry Na skrzydłach na pewno wygląda świetnie. Do tego jej ścieżka dźwiękowa (dostępna na spotify!) jest niesamowicie kojąca. Dokładne odwzorowanie rozgrywki w oryginalnej formie nie przekona osób niechętnie do gry nastawionych. Entuzjastom pozwoli za to cieszyć się grą, gdy w pobliżu nie ma chętnych na partię. A ci niezdecydowani na pewno powinni spróbować, bo być może łatwość obsługi i oprawa audiowizualna przechylą szalę na pozytywną stronę.

Komentarze
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Chcesz więcej?