#WspółpracaReklamowa Grę otrzymałem od wydawnictwa Nasza Księgarnia. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.

Wyprawa do El Dorado to jedna z tych gier, które bawią zarówno początkujących, jak i zaawansowanych. Można tutaj ułożyć łatwą trasę i nauczyć się mechaniki budowania talii. Można też wybrać trasę znacznie trudniejszą i kombinować jak mój Batman, gdy piłka wpadnie mu pod kanapę.

W tym drugim przypadku będzie całkiem satysfakcjonująco, a i liczba rodzajów kart zadba o różnorodność rozgrywek. Jeśli jednak ograliśmy już każdy układ planszy wzdłuż i wszerz, do rozgrywki wskoczył nam każdy możliwy zbiór kart i brakuje nam czegoś zupełnie nowego w tej grze, to z pomocą przychodzi dodatek o podtytule Demony dżungli.

Wyprawa do El Dorado Demony dżungli

Dodatek nie jest może rewolucyjny i nie wywraca rozgrywki do góry nogami, ale daje trochę więcej tego samego, co już zdążyliśmy poznać, a dodatkowo wprowadza parę drobnych, ale odświeżających kwestii. Przede wszystkim mamy tutaj 4 nowe rodzaje kart wyprawy, które wprowadzają np. losowanie żetonu jaskini, czy możliwość wejścia na pole gór. Oprócz tego w naszej polskiej wersji wylądowały także karty dodatkowe, niedostępne nigdzie indziej – 3 nowe rodzaje, z czego jedna od razu trafia na rękę każdego gracza.

Do początkowej talii trafia także nowy rodzaj karty, czyli towarzysz podróży. Są to dokładnie 4 karty ze zwierzakami, z których każdy dostaje losowo 1. Zasadniczo nie różnią się zbytnio od zwykłych kart, poza tym, że wprowadzają delikatną startową asymetrię. Główną zmianą w stosunku do zwykłych kart wyprawy jest możliwość odrzucenia ich, by otrzymać podwojoną akcję.

Demony dżungli towarzysze

Pozostałe 2 rodzaje kart możemy zdobyć już w trakcie gry. Zacznę od dobrych. Do drugiej płytki terenu zawsze dokładamy nową płytkę bazy. W trakcie wędrówki możemy tam zawitać, aby do naszej ekspedycji dołączył 1 z 10 bohaterów. A bohaterowie są mocni. Często sami robią coś, do czego potrzebowalibyśmy normalnie kilku kart. Dodatkowo są nawiązaniami do postaci z filmów, książek, gier i historii.

Ten gorszy rodzaj kart to tytułowe demony dżungli. One są mocno upierdliwe. Niby możemy ich użyć jako pół monety, tak jak standardową kartę, która nie jest żółta. Niby możemy ich użyć, by wejść na rumowisko. Ale i tak najlepiej je usuwać. Demony zdobywamy ze znaczników klątw. To nowe żetony, które otrzymujemy, gdy wejdziemy na nowy fioletowy rodzaj pola – często znacząco to skraca naszą trasę, ale ma swoje konsekwencje. Karty demonów to nie wszystko, co znaczniki klątw mogą nam sprezentować. Może zdarzyć się tak, że nałożą na nas (jak ich nazwa wskazuje) klątwę. Na przykład zabronią nam używać konkretnego symbolu na kartach albo pozwolą innym graczom na poruszenie naszego pionka w dowolnym kierunku. Klątwy takie oczywiście można z siebie zdjąć, ale stracimy przez to pewnie parę kart i turę.

Demony dżungli klątwy

Ostatnią nową rzeczą, są nowe żetony jaskiń, a wariant z nimi staje się obowiązkowy, gdy chcemy zagrać z dodatkiem. Jeden rodzaj żetonu wprowadza nawet nutkę negatywnej interakcji, bo pozwala na podrzucenie jednemu z przeciwników naszej karty z demonem.

Warto, jeśli:

  • zawsze chcieliście mieć zwierzaka
  • lubicie chodzić na skróty i nie boicie się konsekwencji
  • wyznajecie zasadę, że nie każdy bohater nosi pelerynę – czasami może to też być całkiem spora maczeta
Komentarze
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Chcesz więcej?