Wpis ten jest podpięty pod zacznij tutaj, więc najpierw kilka kwestii organizacyjnych.
Kwestia 1
Wszelkie pytania, sugestie, propozycje itp. kieruj na maila:
dawid@planszsolo.pl
Ewentualnie pisz na FB.
Kwestia 2
Blog ten jest podzielony na 7 głównych kategorii:
- Recenzje – bo przecież wszyscy chcą głównie wiedzieć, jaką planszówkę kupić jako kolejną.
- Tryb solo – oficjalne warianty jednoosobowe (w sensie takie, które można znaleźć w instrukcji do gry), raczej opisuję przy okazji poprzedniej kategorii. Ta jest miejscem dla tych nieoficjalnych, znalezionych w odmętach Board Game Geeka oraz dla wszelkich bonusów, które uznaję za warte pokazania.
- Cyfrowe – zawsze chciałem recenzować gry komputerowe, więc ta kategoria jest tego namiastką.
- Dodatki – gdy ogramy już jakąś grę, w głowie rodzi się nam pomysł rozszerzenia jej o dodatki. Tutaj piszę, czy warto.
- Print & play – jestem czynnym wyznawcą idei DIY i w tej kategorii pokazuję, że istnieje wiele gier, w które można zagrać bez wydawania pieniędzy. Wystarczą zwykle drukarka i nożyczki. Nie mylić z piractwem (tak, w planszówkach też takie coś istnieje).
- Video – na studiach uczestniczyłem w powstawaniu animacji poklatkowej o Szczecinie i od tego czasu z różną częstotliwością lubię się nią bawić. Komponenty gier planszowych są do tego idealne, więc w tej kategorii można znaleźć głównie animowane odpudełkowania (bo słowo unboxing jest jakieś takie nieeleganckie).
- Publicystyka – wszystko inne, co nie mieści się w ramach poprzednich kategorii, a ma jakiś związek z grami planszowymi.
Ale o co w tym wszystkim chodzi?
Wbrew pozorom, które stwarza nazwa bloga, nie piszę tutaj tylko o trybach solo. Na pewno zwracam na nie większą uwagę niż większość recenzentów, jednak nie oszukujmy się – gry planszowe to rozrywka głównie towarzyska i nie ma co z tym twierdzeniem walczyć. Wręcz przeciwnie, towarzyskość tego hobby należy podkreślać. Nie popadajmy jednak w skrajności. Sam wywodzę się z gier video, gdzie najważniejsza dla mnie jest właśnie rozgrywka jednoosobowa, w związku z czym, całkiem naturalnie odbieram także samodzielne przesuwanie pionków po planszy.
Jeśli uważasz, że granie solo jest dla przegrywów i już szukasz mema z motywem przewodnim forever alone, to możesz sobie darować dalsze czytanie. Ewentualnie możesz omijać szerokim łukiem wszystko, co oznaczę jako tryb solo i skupić się na pozostałych treściach.
A nazwę Plansz Solo wymyśliłem podczas smażenia naleśników. Lubię naleśniki. Na słodko. Zwijane w rulon. Nienawidzę gotować.
Kto ty jesteś?
Średnio rozwinięty orangutan w tym momencie byłby już zorientowany, że mam na imię Dawid i lubię gry. Tutaj piszę akurat o planszowych, ale oprócz nich w życiu towarzyszą mi także te komputerowe, a przede wszystkim językowe (pisałem magisterkę na ich temat, ale większość i tak nazwie je sucharami). Z wykształcenia jestem rzadko spotykaną w przyrodzie hybrydą informatyczno – kulturoznawczą, a zawodowo Super Saiyaninem dbającym o wizualną stronę internetu. W wolnych chwilach oglądam polską Ekstraklasę, którą uważam za najlepszą ligę świata. Albo gram w Fifę.
Teoretycznie przy zainteresowaniu grami video, gry planszowe powinny iść w tym zainteresowaniu w miarę równolegle. U mnie było trochę inaczej. Długo stawiałem planszówki na jednej półce z weganizmem, crossfitem i studiowaniem prawa – uznawałem je za czynność, którą się uprawia, głównie po to, żeby się pochwalić, a nie ma w niej nic ciekawego. Nie wyobrażałem sobie także, że mogą na mnie zrobić jakiekolwiek wrażenie po setkach godzin spędzonych w wirtualnych lokacjach. Dosyć sceptycznie podszedłem więc do pomysłu rzuconego przez moją łądniejszą połówkę, która uznała, że powinniśmy się zainteresować grami planszowymi, by spędzać razem więcej czasu. A że w życiu kieruję się zasadą, że krytykować można coś dopiero, gdy się tego spróbuje, to się zainteresowałem.
Nie wiem, czy Karolina żałuje teraz swojego pomysłu. W każdym razie jej już się granie znudziło (zagra, ale planety w układzie słonecznym muszą się odpowiednio ułożyć), a ja wsiąkłem całkowicie. Blog ten jest naturalnym następstwem tego wsiąknięcia, połączonego z próżnią, którą pozostawił po sobie poprzedni – założony podczas studiów informatycznych, gdy po prostu pisania mi brakowało. Niestety, chyba formuła tamtego bloga się już dla mnie wyczerpała, bo ostatni wpis ukazał się tam w 2016 roku. W międzyczasie założyłem też prześmiewczy fanpage bliskiej mi ekstraklasowej drużyny, który z kolei prosperuje sobie całkiem nieźle i daje sporo radości wielu sympatykom tejże.
Konkretniej o relacji: ja i gry planszowe
Nad planszą lubię sobie porozkminiać (co doprowadza współgraczy do białej gorączki), klimatu potrafię doszukać się nawet w najbardziej suchym euro, a instrukcje czytuję do poduszki (tak, to ja jestem jednym z tych dziwaków, który zadaje mnóstwo niewygodnych pytań o zasady). Poza tym z racji zawodu, zwracam mocno uwagę na dizajn.
Mógłbym jeszcze długo pisać o sobie, ale ponoć nie ja jestem tu najważniejszy, nie? Wciśnij więc START i trochę się tu porozglądaj, a ja postaram się zadbać o to, by chciało Ci się tu wracać 😉