#WspółpracaReklamowa Grę otrzymałem od wydawnictwa Albi. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.

Bard. Postać, która wiernie towarzyszy dzielnemu bohaterowi i opisuje jego przygody. Mam wrażenie, że mocno zyskała w popkulturze po netflixowym serialu o losach naszego eksportowego wiedźmina Geralta i jego kompana Jaskra. Kto nie nucił w myślach refrenu o groszu, niech pierwszy rzuci kostką K6. Nikt nie rzucił? Ok, bo dzisiaj i tak nam się nie przyda. Obstawiam, że czeską wersję tej piosenki (Tak dej groš zaklínači) mogli też podśpiewywać nasi południowi sąsiedzi, którzy stworzyli grę Balada.

Balada ołówek

CO TU ROBIMY?

W grze Balada nasz bohater wyrusza w drogę, ale nie wziął sobie do serca legendarnych słów Piotra Fronczewskiego, więc jego całą drużyną jesteśmy my, a dokładniej bard opisujący jego wędrówkę. Podróż trwa cały dzień i całą noc, prowadzi przez lasy, pustynie i góry, a po drodze można napotkać mnóstwo przygód. Że cel podróży jest nie do końca jasny? No cóż, wymyślimy coś w trakcie.

Balada jest grą typu flip & write, w której co turę odsłaniamy 3 karty, z czego jedna wskazuje otoczenie, a z dwóch pozostałych wybieramy wydarzenie. Dzień i noc to nic innego jak rundy reprezentowane przez osobne strony naszego arkusza do rysowania, a każda taka trasa zawiera 12 pól, czyli każde otoczenie 4 razy w różnej kolejności.

Wybrane wydarzenie zapisujemy na dowolnym wolnym polu, byleby otoczenie się zgadzało. No i warto, żeby dało nam jakieś punkty. Mamy więc przeszkody, które nasz bohater może pokonać znalezionymi po drodze mieczami. Jeśli jednak otrzyma on jakieś rany, to wyleczy się przy fontannie. Po drodze może spotkać także Bossa, jednak na niego bez dwóch mieczy nie ma co szarżować. No i mamy jeszcze skrzynie ze skarbem i księżniczkę do uratowania. Cel podróży się chyba wyklarował.

Gdy wypełnimy już wszystkie pola, przechodzimy do odtwarzania wędrówki i zliczania zdobyczy punktowej.

Każda pokonana przeszkoda daje punkty według swojego poziomu zagrożenia. Punkty otrzymamy także za wyleczone rany. Boss jest warty tyle, ile pól zostało od niego od końca trasy. Księżniczka sprawdza ile przeszkód pokonaliśmy w sumie, by do niej dotrzeć (ale tylko bezpośrednio przed nią), a skrzynia skarbów jest tym pełniejsza, im szybciej znajdziemy do niej klucz. Są jeszcze ryby, które jak wiadomo, nie zawsze biorą, ale im więcej ich złapiemy, tym oczywiście lepiej dla nas.

Gra kończy się po dwóch rundach, a nasz wynik to suma punktów zdobytych dniem i nocą.

Balada rewersy kart

JAK TO WYGLĄDA?

Egzemplarz, który otrzymałem, to wersja przedprodukcyjna, zostałem więc ostrzeżony, że nie wszystko w nim jeszcze może być ostatecznej jakości. Dlatego też nie podejmę się oceny wykonania. Skupię się za to na grafice. Okładka nie zachęca, gdyż widniejący na niej bard posiada twarz kojarzącą się ze słynnymi facjatami mistrza Klemensa. Na szczęście jest to skojarzenie nieprawdziwe, a szkicowana kreska ilustracji na kartach wygląda bardzo dobrze. Dodatkowo każdy typ wydarzenia posiada swój kolor i jeśli karta ma różne funkcje, to wszystkie kolory na niej również występują. Przeszkody są czerwone, miecze niebieskie, leczenie zielone, a wszystko co związane z kluczem żółte.

Od razu w pudełku jest też 6 ołówków i 100 dwustronnych arkuszy do bazgrania. I w sumie, to te ołówki są jedynym argumentem, dla maksymalnego składu osobowego określonego na pudełku, bo w gruncie rzeczy możemy zagrać i w 100 osób naraz, byleby każdy znalazł sobie coś do pisania.

Balada karty

JAK MI SIĘ GRAŁO?

Dzisiaj wyjątkowo nie rozbiję mojej opinii na rozgrywki solo i z innymi osobami, gdyż jedyną różnicą, jest możliwość porównania na koniec swojego wyniku z pozostałymi.

Moje pierwsze skojarzenia po przeczytaniu instrukcji wędrowały w stronę Welcome to… Po paru pierwszych ruchach okazało się jednak, że podobieństwa kończą się na odsłanianiu kart i wybieraniu na ich podstawie, co na swoich arkuszach zakreślimy.

Przede wszystkim mamy tutaj do czynienia ze swoistą osią czasu i o ile podczas bazgrania wybieramy sobie miejsce ograniczeni jedynie rodzajem terenu, tak później w fazie odtwarzania historii musimy lecieć od początku do końca. Trochę tak jakby nasz rycerz wyszedł na wyprawę pod wpływem i nie do końca pamięta co się działo, a naszą rolą jest mu wszystkie białe plamy poodkrywać. I robimy to wybiórczo, bo jak wiadomo przypominanie sobie poprzedniego wieczora następuje mocno kontekstowo.

I przez to całe planowanie, gdzie co umieścić, nie mając jeszcze pełnego obrazu ścieżki, Balada wyróżnia się na tle innych gier, w których głównymi narzędziami są kartka i ołówek. Ile razy plułem sobie w brodę, że zbyt szybko umieściłem przeszkodę, a potem nie zdążyłem wrzucić wcześniej żadnego miecza.

Wiadomo, sporo tu zależy od kart. Mamy dwie talie – A i B. Pierwsza posiada dokładnie tyle podstawowych akcji, ile jest pól na kartce i kart otoczenia. Druga z kolei to 5 kart więcej, przez co pojawia się drobny dreszczyk, czy na pewno wyjdzie to czego potrzebujemy. I o ile gramy w więcej osób, to można uznać, że każdy miał do wyboru to samo i wygrał ten, kto wybierał mądrzej, to już w pojedynkę porównywanie wyniku z wcześniejszymi rozgrywkami nie jest do końca miarodajne.

Mimo, że wydarzeń jest sporo, to całkiem szybko możemy zauważyć, gdzie najkorzystniej je wpisać. Reszta będzie zależała jedynie od tego jak się połączą z kartą otoczenia i kiedy wyjdą. Boss przynajmniej od 3 pozycji (żeby było kiedy zebrać te 2 miecze), skrzynia ze skarbem jak najdalej, a klucz jak najbliżej. Im szybciej zbierzemy miecze, tym lepiej, by na koniec zostawić sobie przeszkody i fontannę. Przez to Balada staje się po pewnym czasie trochę powtarzalna.

Irytuje też czasami konieczność zastosowania się do karty otoczenia, gdy zupełnie nam ona nie pasuje, przez co np. miecz ląduje na samym końcu trasy, gdzie nie jest nam do niczego potrzebny. Owszem, mamy opcję jednokrotnej zamiany otoczenia między dwoma polami, ale to trochę mało. Przydałyby się pola posiadające tereny łączone. Sporo gór przecież porośniętych jest lasami, a i piasku na nich nie brakuje. Dodałoby to pewnej elastyczności wyborom.

Pomimo wspomnianych wyżej niedoskonałości, Balada świetnie sprawdziła się na urlopie, bo pudełkowe 20 minut to czas z delikatnym marginesem. I jeśli nie będziemy grać w ten tytuł nałogowo, to powtarzalność przestanie przeszkadzać, a i losowość można wybaczyć patrząc na kaliber samej rozgrywki.

Balada
autor: Jakub Muřín, Jindřich Pavlásek, Petr Vojtěch
ilustrator: Jakub Muřín, Jindřich Pavlásek
wydawca: Albi
wiek: 8+
liczba graczy: 1-6
czas gry: 20 min.

Balada jest bardzo szybką grą typu flip & write z niecodziennym podejściem opartym na osi czasu. Delikatnie irytuje losowość w dociągu kart oraz konieczność stosowania się do karty otoczenia. Po zbyt wielu partiach naraz staje się powtarzalna, jednak dozowana w odpowiednich dawkach może być dobrym fillerem pomiędzy bardziej skomplikowanymi tytułami. 

  • Szybka rozgrywka - świetnie sprawdzi się jako filler
  • Oś czasu to dosyć oryginalne podejście w temacie wykreślanek
  • Losowość potrafi irytować
  • Może stać się powtarzalna
Komentarze
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments