#WspółpracaReklamowa Grę otrzymałem od wydawnictwa Portal Games. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.

Piłkarskie gry planszowe do tej pory mogły czuć się jak wieczny rezerwowy. Sprowadzony do klubu jako wielki talent, na treningach co nieco pokazuje, ale cały czas grzeje ławę. W końcu przychodzi ten dzień, że trener wpuszcza go na ostatnie 10 minut. A on marnuje stuprocentową okazję, po czym w głupi sposób traci piłkę w środku pola, a z tego pada bramka dla przeciwników. Czy Eleven odczarowuje ten typ gier?

Eleven okładka

CO ROBIMY W ELEVEN?

Komputerowe managery piłkarskie to bardzo specyficzna rodzina gier. Na ekranie mamy głównie tabelki i dziesiątki statystyk. Pierwotnie same mecze rozgrywane były za pomocą komunikatów pojawiających się na ekranie, które w zależności od drużyny posiadającej akurat piłkę, przybierały odpowiednie barwy klubowe. Jakiekolwiek ożywienie pojawiało się po strzelonej bramce, gdy informacja taka zaczynała migać wymieniając parę razy kolory. Nie zliczę godzin, które przy nich spędziłem w życiu. Nie zliczę też powtórzeń zwrotu jeszcze jeden mecz oraz wschodów słońca, które mnie przy tym zaskoczyły.

Eleven było zapowiadane od samego początku, jako Football Manager na planszy, a ja gdy tylko o tym usłyszałem, to wyczekiwałem tej gry jak Lewy bramki na mundialu. Bo oprócz zagrywania się w wyżej wymienione gry polegające na zarządzaniu klubem piłkarskim, drugie tyle spędziłem na graniu w te bardziej zręcznościowe z Fifą i PESem na czele (nie zapominajmy o Goal 3 na Pegasusie!). Poza tym tak naprawdę od Mistrzostw Świata we Francji w 98 roku, piłka nożna towarzyszy mi mniej lub bardziej regularnie – odwiedzam stadiony, oglądam ją w TV i codziennie chłonę wszelkie wiadomości.

Zero presji, nie? Szczerze mówiąc, w przypadku takiej posuchy w temacie gier piłkarskich na rynku, zdecydowanie wystarczyło mi żeby Eleven było dosyć klimatyczne i działało mechanicznie, dając frajdę z rozgrywki.

Portal Games

Do rzeczy. Rozgrywka składa się z 6 rund, które tak naprawdę są tygodniami, podczas których zarządzamy klubem. Każdy tydzień kończy się meczem. Zaczynamy jednak od poniedziałkowej produkcji mniej lub bardziej abstrakcyjnych zasobów (pieniądze, kibice, zarządzanie i kondycja), a po niej rozpoczyna się spotkanie zarządu. Polega ono głównie na dociągnięciu karty i rzucie sześcienną kością, której wynik sprawdzamy z kartami dyrektorów wybranych na początku gry.

Kolejne 3 dni, czyli wtorek, środa i czwartek, to czas na nasze działania. Możemy wtedy zatrudniać piłkarzy lub personel, rozbudowywać swój stadion, zdobyć sponsora albo zagonić do pracy jednego z naszych pracowników.

No i nareszcie weekend, a razem z nim dzień meczowy. Wybieramy odpowiednią taktykę, rozstawiamy naszych piłkarzy na boisku, po czym odsłaniamy kartę przeciwnika i łapiemy się za głowę. Mecz rozpatrujemy porównując pary piłkarzy w poszczególnych sekcjach boiska (lewe i prawe skrzydło, środek obrony, środek pomocy i środek ataku). Każdy zawodnik może mieć usposobienie ofensywne lub defensywne i w zależności od ich siły, strzały mogą zostać zablokowane lub znaleźć drogę do bramki.

Po 6 kolejkach do punktów z ligowej tabeli dodajemy te wynikające z rozbudowy stadionu, zatrudnionego personelu i zdobyte podczas gry. Po tym sprawdzamy, kto poradził sobie najlepiej jako manager.

plansza stadionu

JAK WYGLĄDA ELEVEN?

Kto grał w piłkarskie managery, ten od razu rozpozna motyw z okładki – facet w garniturze, z piłką pod pachą i ucięta głową. Uciętą w aspekcie kadru, nie egzekucji. Klimatycznie nie można było rozegrać tego lepiej. Jeszcze to logo wydawcy Portal Games stylizowane na piłkarski herb.

Wewnątrz pudełka znajdziemy ogrom komponentów. Ponad 200 żetonów i znaczników, blisko 300 kart różnego przeznaczenia, do tego duże plansze graczy. To wszystko może sprawić drobny problem z placem gry, bo Eleven atakuje nas zarówno środkiem stołu, jak i skrzydłami pozostawiając mało wolnych przestrzeni.

Rysunkowe postacie piłkarzy i personelu prezentują się nieźle. Trochę gorzej jest z resztą grafiki na kartach, gdzie często mamy gryzące się ze sobą zestawienia kolorów. Chociaż podobne zabiegi są na porządku dziennym, jeśli chodzi o barwy klubowe drużyn piłkarskich, więc można to uznać za element klimatyczny.

Gra pierwotnie była ufundowana na platformie Gamefound i musze przyznać, że wersja z ekskluzywną zawartością w porównaniu do tej sklepowej, którą posiadam, wypada jak Premeir League przy Ekstraklasie. Dwuwarstwowe planszetki graczy, drewniane znaczniki koszulek czy zasoby w odpowiednich kształtach przeciwko cienkim (chociaż lakierowanym) planszom, kartonowym żetonom i drewnianym dyskom. Trzeba jednak przyznać, że dzięki temu cena gry jest mocno przystępna, jak na tyle komponentów.

Personel

JAK MI SIĘ GRAŁO W ELEVEN?

Wydawca reklamuje Eleven jako pełnoprawną grę euro. I ja trochę nie mogę się z tym zgodzić. Owszem, cały aspekt zarządzania klubem, jego finansami, personelem i zatrudnianie piłkarzy to jak najbardziej elementy z gier euro. Zbyt dużo tu jednak moim zdaniem losowych aspektów, które są bardzo klimatyczne, ale mogą nam sporo namieszać. Bo ta gra klimatem piłkarskim stoi. I to na obu nogach.

Zaczynając od spotkań zarządu, gdzie po prostu rzucamy kostką, by poznać wynik głosowania naszych dyrektorów. Swoją drogą, jest to bardzo ciekawie wymyślone. Przed grą draftujemy nasz zarząd, a każdy jego członek jest nastawiony na trochę inny aspekt – finanse, poziom sportowy, czy relacje z kibicami. I jest to przedstawione za pomocą kolorów dla poszczególnych wyników kości. Po rzucie sprawdzamy który aspekt otrzymał najwięcej głosów. Mało tego, możemy wydać znacznik kibiców, by kość przerzucić, co można tłumaczyć jako pewne naciski ze strony fanów, aby dyrektorzy swoją decyzję raz jeszcze przedyskutowali. Mamy tu jednak sporo losowości, bo najpierw bierzemy kartę, która może mieć w treści wszystko, a potem oddajemy wybór losowi.

Zarząd klubu Eleven

Kolejna kwestia to sam mecz. Mamy 1 z 4 kart danego przeciwnika i znamy tylko jego formację plus otrzymujemy jakiś krótki raport skauta (który jest taki sam dla wszystkich 4 kart). Czasami zdarza się, że ten raport nie ma zbytniego pokrycia z rzeczywistością i wspomniany kontuzjowany skrzydłowy jednak hasa sobie przy linii bocznej. Ponownie, jest to bardzo klimatyczne, bo historia zna mnóstwo przypadków, gdy taktyka ulegała nagłym zmianom w związku z okolicznościami, ale nadal jest to trochę loteria.

No i mamy jeszcze sporo przygody po samym meczu, gdy rzucamy na konsekwencje spotkania, które są zależne od jego wyniku. Jednak wartości 1-3 są zdecydowanie negatywne w każdym wypadku. Wiadomo, można wygrać, a przy okazji lider drużyny zerwie więzadła w kolanie. Klimat pełną gębą. Później rzucamy kośćmi przeciwników, by określić o ile oczek przesuną się w ligowej tabeli. Może być tak, że będziemy wygrywać mecz za meczem, jednak przytrafi nam się 1 remis, a jednemu z przeciwników za każdym razem wyrzucimy 3 punkty. To może zważyć na końcowym rezultacie. Zwłaszcza, że nie ma tutaj terminarza spotkań (poza naszymi meczami) i matematycznie może się ta tabela nie do końca zgrywać, jeśli 2 drużyny będą mieć maksymalną liczbę punktów. A przecież musiały zagrać mecz między sobą i nie mogły otrzymać za to po 3 punkty.

Tabela ligowa Eleven

I żeby była jasność. Wszystko co powyżej wymieniłem nie jest w mojej opinii minusem Eleven. Chciałem po prostu pokazać, że jeśli ktoś napali się na euro i nie toleruje tego typu losowości, nawet jeśli to kapitalnie robi klimat, to się od gry odbije. Tak samo pewnie odbije się ktoś, kogo piłka nożna zupełnie nie interesuje. Chociaż tutaj nie mam stuprocentowej pewności. Oryginalny temat jest niewątpliwie sporą zaletą, ale nie wiem czy sama rozgrywka, która w wielu aspektach nie jest mocno odkrywcza, wystarczy.

W każdym razie, ja już na etapie rozpakowywania gry czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami. I to takim sklepie jak w filmie Kevin w Nowym Jorku. Każdy element odkrywał przede mną jakieś nawiązanie do mojego ulubionego sportu. Czy to zdolności piłkarzy (może otrzymać zawieszenie na 2 mecze, ale zapobiega utracie jednej bramki – piękne przedstawienie faulu taktycznego), czy karty spotkań zarządu. Świetne są karty młodzików (bardziej jestem przyzwyczajony do określenia młodzieżowiec), o których wiemy tylko na jakiej pozycji grają i jakie mają usposobienie, a dopiero po wytrenowaniu możemy korzystać z ich ostatecznej formy. I odwrotność, czyli weterani, którzy na starcie są całkiem mocni, a z czasem ich umiejętności słabną. Plus wydawanie znaczników kibiców do przerzutów kości – takie nasze swojskie rozmowy pod płotem.

Przepis o młodzieżowcu

Sama faza akcji jest akuratnie ciasna. Mamy do dyspozycji tak naprawdę 3 akcje na rundę i możliwość poszerzenia tej puli o dodatkowe akcje z kart, jeśli wydamy znaczniki zarządzania. Stwarza to konieczność odpowiedniego planowania, bez wydawania akcji na głupoty. Istotne jest tez planowanie kosztów utrzymania i chociaż nie doprowadzą nas one do długów, to nasz personel może być przez to wyłączony z rozgrywki przez jakiś czas.

Miałem drobne obawy o powtarzalność, jednak kart jest na tyle dużo (no może poza personelem, który potrafi mi się przewinąć cały), że dzieje się sporo niespodziewanego i różnie można na to reagować. Kart piłkarzy jest mnóstwo, jednak trochę brakuje mi drobnego puszczenia oka do fanów komputerowych managerów i umieszczenie nazwisk legendarnych postaci, które w rzeczywistości nie zrobiły takich karier jak w świecie wirtualnym. Taki Harasimowicz czy Tsigalko sprawdziliby się idealnie.

Eleven Piłkarze

O samym rozgrywaniu meczów trochę już napomknąłem. Muszę przyznać, że podczas pierwszej rozgrywki trochę mnie to zmęczyło. Głównie dlatego, że trzeba wykonywać w pamięci sporo operacji, a że moja pamięć krótkotrwała kręci się w okolicy strefy spadkowej (w przeciwieństwie do tej długotrwałej), to często musiałem rozpatrywać różne sekcje po parę razy. Nie byłem pewien czy policzyłem już obronę bramkarza, dzięki czemu mój napastnik mógłby zdobyć bramkę. Nie pamiętałem, czy uwzględniłem tymczasowe zwiększenie siły mojego pomocnika i czy dzięki temu powinien on zablokować przeciwnika, czy jednak nie. Zwłaszcza, że często mamy kilka możliwych kombinacji.

Jednak sam system rozgrywania meczów jest bardzo pomysłowy. Przyznam, że sam kiedyś zastanawiałem się jak mogłoby to wyglądać w grze planszowej i miałem mniej lub więcej różnych pomysłów, ale żaden mnie nie satysfakcjonował. System z Eleven robi to w odpowiedni sposób. Brakuje mi tylko możliwości wprowadzania zmienników. Pomogłoby to pewnie delikatnie zniwelować wspomnianą losowość, jednak kosztem poziomu skomplikowania. A tak mamy sporo emocji. Naprawdę. Moment odkrywania karty przeciwnika i porównywanie sekcji boiska często przyspieszał mi bicie serca. Czy odpowiednio przygotowałem swoją obronę? Czy ten napastnik powinien na pewno grać na środku, a nie na skrzydle? Dylematów przed meczem mamy mnóstwo. A no i obalam od razu zarzut, że przecież kart przeciwników można się nauczyć na pamięć. No niby można, ale po co psuć sobie grę? Same z siebie do głowy raczej nie wejdą, bo zwykle jesteśmy na tyle skupieni na swojej drużynie, że generyczne nazwy zespołów piłkarskich nie przyciągają naszej uwagi na tyle, by powiązać z nimi konkretne ustawienia.

Plansza meczu

Jeśli chodzi o interakcję, to współgracze nie zakładają nam zbyt wysokiego pressingu. No i bardzo szanuję też easter egg na pudełku, który mówi o rozgrywce w 90 minut. Idealny piłkarski czas, ale dla Eleven niestety nierealny. Być może jest do osiągnięcia w ogranym gronie, jednak mi nie udało się do niego zejść nawet solo.

Razem z grą podstawową, premierę miało 5 dodatków, które opisuję w osobnym tekście.

JAK MI SIĘ GRAŁO W ELEVEN SOLO?

W wariancie solo rozgrywamy 1 z 6 scenariuszy, które delikatnie zmieniają nam zasady, a dodatkowo stawiają przed nami jakiś cel. Możemy np. otrzymać do prowadzenia klub, który tonie w korupcji i mamy za zadanie zastąpić dyrektorów za to odpowiedzialnych. Albo stawiamy na młodzież i chodzi głównie o to, by wynajdywać talenty w akademii dla pierwszego zespołu. Jest też scenariusz rodem z Manchesteru, gdzie walczymy o wpływy wśród dzielnic miasta i zupełnym przypadkiem kibice są czerwoni i niebiescy. O ile scenariusz oznaczony numerem 1 jest dosyć standardowy i bardzo łatwo spełnić jego wymagania (utrzymanie w 3 lidze bez możliwości zatrudniania piłkarzy o sile większej niż 1), to kolejne bywają już ciekawym wyzwaniem.

Sama rozgrywka nie różni się praktycznie od tej z gry wieloosobowej, co pokazuje, że tak naprawdę jest to gra solo. Bo nawet na więcej osób każdy głównie siedzi nad swoimi planszetkami. Tu chodzi o optymalizację swoich działań za pomocą dostępnych środków, od czasu do czasu otrzymując pewnie ułatwienie lub (zdecydowanie częściej) utrudnienie od losu. Główną interakcją jest podbieranie sobie kart z rynku, a tu zostało to po prostu zastąpione usuwaniem co rundę skrajnie prawej karty z każdej wystawki.

I solo grało mi się zdecydowanie najlepiej. Jest krócej, bo nie czekamy na przeciwników, których działania w większości przypadków raczej średnio nas interesują. Łatwiej zmieścić się na stole, bo odpadają nam komponenty innych osób. No i przede wszystkim dzięki scenariuszom jest różnorodnie. Co najważniejsze, nie są one jednorazowe. Z powodzeniem można do nich podchodzić po parę razy, nawet jeśli uda nam się spełnić ich cel, bo wspomniana wyżej losowość niespodziewanych wydarzeń na pewno postara się, by nie było powtarzalnie.

Eleven
autor: Thomas Jansen
ilustrator: Mateusz Kopacz, Hanna Kuik
wydawca: Portal Games
wiek: 14+
liczba graczy: 1-4
czas gry: 90 min.

Eleven to bardzo przyjemne odwzorowanie komputerowych piłkarskich managerów na planszy. Dla fanów piłki nożnej pozycja obowiązkowa. Inni mogą trochę kręcić nosem przez sporo losowości, która robi klimat - dla nich ocena oczko w dół. Gra jest solidna, bez mechanicznych fajerwerków. Preferuję granie solo, gdyż nie ma tu zbyt dużo interakcji, a poza tym gra zajmuje bardzo dużo miejsca na stole. Kontynuując piłkarskie porównania, gra jest trochę jak Kamil Grosicki. Bez bajecznej techniki, bez wirtuozerii, czasami nie wróci do obrony. Niby wszyscy wiedzą, że zawsze pójdzie lewym skrzydłem i dośrodkuje w pole karne. Jednak zwykle zrobi to w taki sposób, że przeciwnicy są mocno zaskoczeni.

  • Piłkarski klimat występujący w każdym aspekcie
  • Różnorodność kart wydarzeń, piłkarzy, sponsorów
  • Pomysłowe podejście do spotkań zarządu i rozpatrywania meczów
  • Dużo zawartości pod granie solo
  • Wielu osobom może nie przypaść do gustu nadmiar losowości
  • Strasznie stołożerna
  • Praktycznie brak interakcji
Komentarze
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Chcesz więcej?