Zabawne, ale zawsze gdy wspominamy o walce dobra ze złem, dodajemy, że jest ona odwieczna. Jest w tym sporo racji, bo w dziełach kultury występuje ona od zawsze – zaczyna się już w biblijnym raju. Nawet w naszym hobby toczy się codziennie i piszę te słowa w dniu, w którym zamówiłem 5 pudełek z grami na promocji. Ale faktycznie długo z tym walczyłem, a że walka była nierówna… Niczym walka, w której udział biorą Jekyll i Hyde.
CO ROBIMY W GRZE JEKYLL I HYDE?
Bestsellerowa nowela Roberta Louisa Stevensona jest bowiem tematem przewodnim nowej gry w katalogu wydawnictwa Nasza Księgarnia. Jekyll i Hyde, bo taki też zaskakujący jest jej tytuł, to asymetryczna dwuosobowa gra trick-takingowa. Starzy brydżyści użyliby raczej sformułowania zbieranie lew i nie chodzi tu o króla zwierząt, a o lewę, zwaną czasem bitką, wziątką lub sztychem. Wybaczcie, te określenia są tak piękne, że musiałem je zawrzeć.
Wracając do dobra i zła, w grze jesteśmy już na etapie (uwaga, spoiler książki z 1886 roku), gdy w Jekyllu odezwało się sumienie i nie chce on się już przemieniać w swoje mroczne alter ego. Za to pan Hyde bardzo tego chce.
Każdy z graczy wciela się w jedną z dwóch tytułowych osobowości, a ich cele są nieco odmienne. W swojej turze każdy wykłada po 1 karcie z ręki, a parę różnych zasad określa wyższość jednych kart nad drugimi. I to osoba, która wyłożyła kartę mocniejszą, zgarnia obie jako swoją lewę.
Rumieńce pojawiają się po wyłożeniu wszystkich kart, gdy przychodzi do podliczania. Bowiem oprócz kart, kolejnym istotnym elementem tej gry jest tor przemiany, który ma 10 pól. Zaczynamy po tej dobrej stronie, a po każdej rundzie będziemy przesuwać stylową figurkę w stronę zła o tyle pól, ile wynosi różnica zebranych bitek między graczami. Co istotne, nie jest ważne, który gracz ma przewagę, liczy się tylko różnica.
Jekyllowi zależy na tym, by w ciągu 3 rund, nie dotrzeć do końca toru, a jak łatwo się domyślić, Hyde pragnie wyniku dokładnie odwrotnego.
JAK WYGLĄDA JEKYLL I HYDE?
Wydawnictwo Nasza Księgarnia słynie ze zmian tematów wypuszczanych gier na takie, które lepiej mogą się przyjąć na naszym rynku. Tutaj, pomimo tematu dosyć mrocznego, uznano że zmian nie będzie. I dobrze, bo pasuje on doskonale do mechaniki gry. Ale nie mogło być tak, że nic nie zostanie zmienione. W związku z tym mamy w Polsce okładkę odmienną niż w innych krajach. Tej oryginalnej wg mnie nic nie brakowało, była całkiem estetyczna, z zastosowanym efektem podwójnej ekspozycji i przywodząca na myśl test Rorschacha.
Nasza wydaje mi się nieco komiksowa, chociaż postać z podzieloną na pół twarzą robi wrażenie i od razu wskazuje na temat.
W pudełku znajdziemy planszę z torem przemiany, 3 żetony ciemności (do oznaczania siły kolorów), 25 kart oraz tylko w tej wersji – metalową figurkę do oznaczania postępu na torze. Ta ostatnia rzecz jest bardzo przyjemna w użyciu – ciężka i zimna niczym londyński klimat w XIX wieku.
Grafiki na kartach są bardzo ładne i przede wszystkim czytelne – odpowiedni kolor wypełnia całą kartę, a numer zajmuje odpowiednie miejsce w obu górnych rogach. Jedyne zastrzeżenie mam do grubości samych kart, które wydają się bardzo wiotkie. Nic złego co prawda jeszcze mi się z nimi nie stało, jednak za każdym razem, gdy łapię je w palce, to mam lekką obawę, że wystarczy jeden niepewny ruch i dojdzie do jakiegoś zagniecenia.
JAK MI SIĘ GRAŁO NA WIĘCEJ OSÓB?
Kiedyś na szkolnych wycieczkach byłem uczony gry w Kierki, jednak nie zrobiło to na mnie wtedy wrażenia. Jak się okazuje, wystarczyło dodać nieco mrocznego klimatu, bo w grę Jekyll i Hyde grało mi się całkiem przyjemnie. Co prawda, to nadal zagrywanie kart na zmianę i sprawdzanie, czyja jest silniejsza, ale dochodzi nam tu ten aspekt odmiennych celów graczy. Tak, asymetria to zdecydowanie słowo klucz. Można tu podpuścić przeciwnika, blefować, przewidywać. Wiadomo, że sporo zależy od otrzymanych kart, bo o ile osoba grające Hyde’m może się dostosować do niskich lub wysokich kart, tak ta grająca Jekyllem będzie mieć mały problem, jeśli ma dążyć do równowagi.
Zresztą po paru pierwszych rozgrywkach miałem pewną hipotezę, bo wszystkie partie wygrywał Hyde. I to często z miażdżącą przewagą. Być może to kwestia naturalnej chęci wygrywania, a i przegrywanie jest jakoś wyraźniej odczuwane. Dążenie do równowagi zaś trudne do wyczucia. Gdy już byłem przekonany o słuszności swojej teorii, nadeszły dwa rozdania, które wygrał Jekyll. I to kierowany przez różne osoby. I to by było na tyle z mojego założenia.
Tak czy siak, najbardziej sprawiedliwym wydaje się wariant z dwiema partiami i zamianą ról pomiędzy nimi. Nikt wtedy ewidentnie nie będzie poszkodowany (no chyba, że przez karty, ale da się to ograć).
W grze mamy jeszcze 4 karty eliksirów, które nie dość, że mają wartości połówkowe (2+, 3+, 4+ i 5+), to jeszcze pozwalają wywoływać konkretny kolor karty od przeciwnika. A w takim przypadku kolor ten określa też specjalną akcję i to dopiero potrafi namieszać. Wśród akcji jest np. zabranie dodatkowej lewy przeciwnikowi, czy też reset hierarchii kolorów.
Na początku przygody z grą Jekyll i Hyde, może być trudno rozpoznawać, kto daną lewę powinien zgarnąć. Mamy tu przecież nie tylko wartości na kartach, ale i pierwszeństwo kolorów oraz wspomniane eliksiry. Na szczęście po kilku zagranych kartach wszystko staje się jasne i klarowne.
JAK MI SIĘ GRAŁO W GRĘ JEKYLL I HYDE SOLO?
Gra Jekyll i Hyde nie posiada wariantu solo i raczej nie wydaje mi się, żeby dało się w tym temacie coś sensownego wykombinować.
ilustrator: Vincent Dutrait
wydawca: Nasza Księgarnia
wiek: 10+
liczba graczy: 2
czas gry: 20 min.
Jekyll i Hyde to asymetryczna gra dwuosobowa w zbieranie lew. I właśnie ta asymetria robi tu największą robotę. Pudełko mówi o rozgrywce trwającej 20 minut, jednak u mnie nigdy aż tak długo się to nie odbywało. No chyba, że rozgrywaliśmy kilka partii pod rząd, żeby móc się odegrać. A chęć rewanżu bywa tu spora.