Gry dla jednego gracza mają się aktualnie bardzo dobrze. Nie tylko pod względem występowania wariantów solo w grach projektowanych jako wieloosobowe. Coraz częściej trafiają się gry działające wyłącznie, gdy gramy w pojedynkę. W tym drugim przypadku pomysłowość twórców bywa naprawdę potężna. Labirynty wręcz dosłownie wywracają dotychczasowe podejście na drugą stronę.
CO TU ROBIMY?
Tematem niniejszego wpisu jest gra Labirynty w dwóch wersjach: Początek drogi oraz Minotaur. Oba tytuły zasady mają identyczne. Bierzemy jedną z map zawartych w pudełku, przykładamy drewniany wskaźnik do róży wiatrów i staramy się dotrzeć do trójkąta nieskończoności. Czasami mamy dodatkowe obowiązkowe zadania, w stylu znalezienia odpowiedniego klucza do bramy. Są też zadania opcjonalne, które również polegają głównie na szukaniu, bardzo rzadko musi się to odbyć w określonej kolejności.
Na czym polega trudność? Labirynt się zmienia. Na szczęście pod naszym wpływem. Naszą mapą możemy manipulować w granicach wytyczonych przez linie zgięcia i przecięcia (rym niezamierzony). Drugą granicą jest aktualne położenie naszego wskaźnika – nie możemy go oderwać, więc jakiekolwiek operacje na części mapy, na której się znajduje są niemożliwe.
Wygrywamy (o ile o jakiejkolwiek wygranej można tu mówić), gdy dotrzemy do końca labiryntu.
JAK TO WYGLĄDA?
Labirynty pudełka mają niewielkie, chociaż mam wrażenie, że mogłyby być jeszcze mniejsze. Ich zawartość to 7 arkuszy mapy, każdy o wymiarach 9x15cm (złożony), wskaźnik wielkości ołówka ze szwedzkiej sieci sklepów meblowych, mały marker suchościeralny, tablica wyników oraz instrukcja.
Graficznie obie gry robią niezłe wrażenie, ale ja lubię abstrakcyjne geometryczne kształty i mocne kolory. Często jest niepokojąco, trochę jak taki szalony sen.
JAK MI SIĘ GRAŁO SOLO?
Pomimo informacji na pudełku, która mówi, że gra Labirynty jest dla 1+ graczy, a jego tył krzyczy Graj w pojedynkę lub z przyjaciółmi!, to nie wyobrażam sobie rozgrywki z kimkolwiek więcej. Specyfika Labiryntów polega właściwie na wejściu swoją głową na rozgrywaną mapę, osiągnięcia swego rodzaju hipnozy, w której musimy zapamiętywać odkryte sposoby na stworzenie konkretnych ścieżek. Gdy ich dopiero poszukujemy, lub gdy zapomnimy jakiś fragment, wtedy gorączkowo przekładamy te strony, zaginamy je, analizujemy. Druga osoba zdecydowanie bardziej przeszkadzałaby niż pomagała.
Niestety nawet grając w pojedynkę odczucia z gry mam ambiwalentne. Owszem, znalezienie odpowiedniej ścieżki jest niesamowicie satysfakcjonujące, jednak samo błądzenie trochę mnie irytowało. Oczywiście od początku grałem z założeniem, że chcę po drodze wykonać wszystkie zadania opcjonalne. I tu miałem największy problem, szczególnie gdy do znalezienia było dużo przedmiotów. W transie poszukiwania ścieżek trudno było mi zapamiętać, czy dany przedmiot już zaznaczyłem na tablicy wyników, czy jeszcze nie. Głównie dlatego, że otoczenie danej znajdźki dynamicznie się zmieniało. A pamięć mam bardzo dobrą.
Pewnie, mogłem sobie zaznaczać je na mapie. Nie mam jednak zwyczaju bazgrać po czymś, co nie jest do tego przeznaczone. Zresztą, gra jest wybitnie jednorazowa, więc raczej przekażę komuś moje pudełka, żeby dalej mogły być ogrywane, zamiast zbierać kurz na półce. A wystarczyłoby te elementy ponumerować. Znalazłem skrzynię nr 5? Super, wiem już, że jeśli znowu na nią wpadnę, to nie zaznaczę kolejnego znaleziska na arkuszu. A tak, nie mam pewności.
Labirynty mają rosnący poziom trudności i o ile kilka pierwszych jest raczej banalnych, tak kolejne potrafią wykręcić mózg. Fajnie, że różne mapy, mają w różny sposób zorganizowane zgięcia, dzięki czemu nie wpadamy w schemat ich składania podczas gry. Nawet gdy w pewnym momencie poznamy wszelkie możliwe kombinacje zaginania kartek, co ułatwi bardzo rozumienie całego mechanizmu i tak będzie to wymagało sporo rozkminy. Będziemy co chwilę trafiać do tych samych miejsc, zapętlać się w ścieżkach mając wrażenie, że już wszelkie układy mapy zostały przetestowane. Na pewno Labirynty potrafią gimnastykować mózg w sposób zazwyczaj niespotykany w innych grach.
Brakuje mi jednak jakiejś większej historii związanej ze ścieżkami i zbieranymi przedmiotami. Niestety jedyna fabularna wzmianka to parę zdań na pierwszej stronie instrukcji. Co prawda ostatnia mapa Minotaura mówi nam o konieczności skompletowania zbroi i broni, by ruszyć na potwora, ale to trochę mało jak na 14 rozdziałów w obu grach. A potencjał na to zdecydowanie tu jest.
ilustrator: Ivana Gahona
wydawca: Nasza Księgarnia
wiek: 7+
liczba graczy: 1
czas gry: 15 min.
Labirynty to dosyć oryginalna propozycja gry planszowej dla jednego gracza. Na pewno sprawdzi się jako ciekawostka, a niewielkie wymiary pozwolą z powodzeniem zabrać ją na wakacyjny wyjazd. Na upartego nawet nie potrzeba stołu do jej rozegrania, chociaż na pewno ułatwi on sprawę. Niestety w pewnych momentach potrafi irytować przez wymaganie zbytniego wysilania swojej pamięci. Jest to jednak trening mózgu, którego inne tytuły nie zapewnią.
- Niespotykany trening mózgu
- Klimatyczna grafika
- Bywa irytująco
- Brak głębi fabularnej