Gdy byłem dzieckiem na levelu podstawówkowym, moim największym marzeniem było posiadanie przenośnej konsoli Game Boy. Wynikało to z kwestii istnienia na tej platformie wszelkich gier z Pokemonami w temacie. Ostatecznie wtedy zadowoliłem się emulatorem na PC. Dzisiaj za sprawą gry Level 10 mam w posiadaniu coś na kształt Game Boya, jednak wymaga to zdecydowanie większych pokładów wyobraźni.
CO ROBIMY W GRZE LEVEL 10?
Izzy to pikselowy bohater naszej małej kooperacyjnej gry. Jest on mocno inspirowany Linkiem (nazywanym często Zeldą) z serii gier The Legend of Zelda. Nawet zielona czapka została zaczerpnięta z pierwowzoru.
Izzy przemierza 5 światów: pustynię, las, niebo, wulkan oraz bagna. Po co to robi? Nie do końca jest to jasne. Cel nie jest z góry określony, a w instrukcji jesteśmy w stanie jedynie znaleźć informację, że „Krainę Woz opanowali sługusi straszliwego Lorda Doona”.
No w każdym razie idzie, napotykając różne przygody. Być może to one są jego celem same w sobie.
Z naszej strony wygląda to jednak tak, że mamy karty w 5 kolorach (dla osób, które mają problem z rozpoznawaniem barw są też symbole) o wartościach od 0 do 8. W zależności od liczby graczy mamy tych kart na ręku od 4 do 10 i staramy się je wykładać po kolei tak, by w każdym rzędzie był dokładnie jeden kolor, a wartości kart rosły. Z kilkoma wyjątkami. Jednym z nich są tzw. karty resetu o wartości 0, które są dwie na każdy kolor. Taka karta, gdy się pojawi, zeruje nam odliczanie i ponownie możemy wyłożyć kartę mniejszą, niż ta, która przed 0 się pojawiła. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że karta resetu ma pojawić się dokładnie raz w każdej kolumnie. No i właśnie, kolumny. Nie możemy układać następnej kolumny, dopóki ta poprzednia nie jest skończona w całości (czyli posiada karty w 5 różnych kolorach, z czego dokładnie jedna jest kartą resetu). To wszystko przy teoretycznie znacznie ograniczonej komunikacji.
Gra kończy się zwycięstwem, gdy uda nam się ułożyć według powyższych zasad wszystkie 5 światów, które przemierza Izzy. Przegrywamy, gdy w dowolnym momencie nie jesteśmy w stanie wyłożyć legalnie karty.
JAK TO WYGLĄDA?
Jak już wspomniałem, pudełko jest wzorowane na przenośnej konsoli Game Boy. Świetny efekt robią wypukłe przyciski. Fani gry Boss Monster mogą takim sposobem zebrać klimatyczny komplet pudełek.
Grafika na kartach jest pikselowa, co u mnie zawsze wywołuje uśmiech. Karty układane obok siebie tworzą ciągły obrazek z kolejnymi scenami z wyprawy Izzy’ego. Fanów gier retro na pewno taki widok zachwyci.
JAK MI SIĘ GRAŁO W LEVEL 10?
W grę Level 10 grałem przede wszystkim solo, więc na tym trybie rozgrywki się skupię. W pojedynkę mamy na ręku 10 kart, jednak siłą rzeczy odpada nam kwestia ograniczonej komunikacji. Po prostu trzeba sobie ułożyć w głowie algorytm, według którego uda nam się przeprowadzić naszego pikselowego bohatera do końca misji.
Mi akurat udało się za pierwszym razem. Potem za drugim i za trzecim. Problem pojawiał się, gdy po prostu z talii nie dochodził mi na rękę jeden z kolorów. Wybory są raczej oczywiste, jeśli mamy niskie karty. Jeśli trafią się wyższe, to trzeba trochę pokombinować z kolejnością wykładania, albo kartami resetu.
Gra ma niski stopień skomplikowania i o ile dla mnie była nieco zbyt prosta, to myślę, że z młodszymi graczami będzie w sam raz. Pudełkowo gra jest od 8 roku życia, ale wg BGG to już 6+.
Tutaj przejdę nieco do gry z innymi graczami. Zasady komunikacji mówią o 3 kwestiach, o których można między sobą rozmawiać. Można mówić ile kart z danego świata ma się na ręku, można sugerować, gdzie chcemy położyć kartę w swojej najbliższej kolejce oraz, że chcielibyśmy zagrać kartę resetu. Pod żadnym pozorem nie możemy wspominać o wartościach kart na ręku. Jest to według mnie i tak zbyt luźne ograniczenie.
Przypominała mi się gra Hanabi, gdzie tworzymy zestawy fajerwerków i nie widzimy swoich własnych kart, za to widzą je pozostali gracze, którzy dają nam określone wskazówki. I tam można mówić jedynie o jednym kolorze, lub jednej wartości, a wskazówki możemy dawać, dopóki mamy żetony. I to się sprawdza bardzo dobrze (nie jest też dzięki temu zbyt łatwo). W Level 10 i tak informacja o wartości się w niebezpośredni sposób przewija.
Tak czy siak, trudność delikatnie wzrasta, bo jednak jest parę niewiadomych i współgracze nie zawsze rozumieją, co mamy na myśli. A tych może być nawet 4, bo gra działa do 5 osób. I w maksymalnym składzie zachodzi lekka zmiana z kolejnością (ostatni gracz w rundzie staje się od razu pierwszym graczem i rozgrywa swoją kolejną turę), bo inaczej ostatnia osoba zawsze miałaby tylko jedno miejsce do wyłożenia karty.
Z rzeczy mało istotnych, bo tak naprawdę podczas gry rzadko zwraca się uwagę na same grafiki, trochę mi się gryzło, że karty możemy układać nie po kolei. I wtedy na jednej z nich Izzy jest uwięziony, a na kolejnej już stoi przed skarbem – kolejność rosnąca jest zachowana, jednak brakuje historii pomiędzy. Ta z kolei występuje wcześniej, lub później. Ale to tylko takie moje drobne czepialstwo.
Level 10 to bardzo kompaktowa gra, można ją więc ze sobą zabrać gdziekolwiek, gdzie znajdziemy większy kawałek stołu, bo jednak układane karty trochę miejsca zajmują.
ilustrator: Francisco Coda, Ryo Nyamo
wydawca: Muduko
wiek: 8+
liczba graczy: 1-5
czas gry: 20 min.
Level 10 to gra, która urzeka swoim pikselowym wyglądem, a jej bohatera Izzy’ego łatwo polubić. Jest to dobra propozycja dla młodszych i mniej zaawansowanych graczy, którzy lubią tę stylistykę. Dla osób, które mają już za sobą paręnaście cięższych tytułów, może być trochę za łatwo, jednak jako forma lekkiej odskoczni czy rozgrzewki sprawdzi się w sam raz.