Miasto Paryż to dla mnie głównie Wieża Eiffla, Assassin’s Creed Unity, klub piłkarski PSG i niewyszukany żart o pożegnaniu ryżu. Co ciekawe, żadne z nich nie występuje w grze Paryż: Miasto świateł. No może poza tym żartem w trakcie rozgrywki, ale to już raczej moja zasługa.
CO TU ROBIMY?
No dobra, Wieża Eiffla pojawia się na okładce. Ale tylko tam. Bo gdzieś musiała. Jej budowa bowiem jest związana z paryską wystawą światową z 1889 roku. A ta właśnie wystawa jest z kolei przyczyną naszych działań w grze Paryż: Miasto świateł.
Chodzi o to, żeby się pokazać przed światem. A temu światu trzeba pokazać elektryczność. Będziemy to robić podczas dwóch etapów.
Pierwszy etap to układanie bruku i wybór dostępnych budynków w tetrisowych kształtach. Jedno z drugim jest mocno powiązane, bo bruk posiada zawsze siatkę 2×2, składającą się z elementów w naszym, wspólnym, bądź należącym do przeciwnika kolorze. Mogą tam być jeszcze latarnie. I dobrze by było tak to układać, żeby kolor nasz i wspólny pasował kształtem do dobranych budynków. Wszystkie zbyt pospiesznie wzięte budynki, które nie zmieszczą się nam na planszy będą nas kosztować -3 punkty na koniec.
Gdy już cała podłoga zostanie ułożona, przechodzimy do etapu drugiego, w którym będziemy pobrane wcześniej budynki układać na przygotowanym bruku. Oprócz tego, przed każdą grą wylosujemy 8 pocztówek, które dadzą nam dodatkowe akcje w drugim etapie.
Kiedy tylko skończą się nam już wszystkie opcje, przechodzimy do punktowania. Liczą się przede wszystkim oświetlone budynki, jako iloczyn ich powierzchni z sąsiadującymi z nimi latarniami. Dodatkowo liczymy powierzchnię największej grupy naszych budynków i punkty z pocztówek posiadających znaczek.
JAK TO WYGLĄDA?
Okładka wita nas obrazem nocnego Paryża. Mocno nawiązuje stylem do Claude Moneta i jeśli miałbym myśleć o obrazie z tego miasta, to bardzo prawdopodobne, że tak by właśnie wyglądał. Okładka instrukcji także wprowadza klimatyczny smaczek, bo nawiązuje do gazety o tytule, który można przetłumaczyć jako Mały Paryżanin. Szkoda, że tylko okładka, bo dalsza część instrukcji wygląda już mniej ciekawie przez zastosowanie błękitno-żółtego gradientu.
Kolory w grze także nie za bardzo przyciągają oko. Środek pudełka, który jest zarazem planszą, utrzymany jest w szaroburej kolorystyce. Kafelki, które wykładamy to połączenie niebiesko-fioletowo-pomarańczowych kwadratów, a budynki to mało wyraziste zielone, niebieskie i brązowe kształty.
Na szczęście, poza kolorystyką wspomnianych elementów, cała reszta jest wykonana bardzo przyjemnie. Ukryta w pudełku plansza posiada specjalnie wycięty fragment, pozwalający utrzymać kafelki w odpowiednim układzie. Budynki dostały ciekawy efekt 2,5D, gdyż są widoczne z lotu ptaka, ale fizycznie nie są płaskie.
Najładniejsze w tym wszystkim są rysunki na odwrotach pocztówek, które w większości nawiązują do paryskich lokacji lub mieszkańców. Najbardziej niepokojącym z kolei elementem są kominy, którymi zaznaczamy swoje budynki. Myślę, że moja wyobraźnia jest dosyć dobrze rozwinięta, jednak z żadnej strony nie widzę w nich kominów. Króliki, faceci w cylindrach, bokiem to nawet kaczkę bardziej przypomina.
W pudełku nie znajdziemy notesu punktacji, który się bardzo przydaje na koniec gry. Na szczęście polski wydawca udostępnił na swojej stronie plik pdf, z którego możemy taką tabelkę sobie wydrukować. Jest też opcja dokupienia całego notesu.
ROZGRYWKA WIELOOSOBOWA
Paryż: Miasto świateł bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że w tym małym pudełku dostanę aż tyle gry. I to na każdym etapie. Głównymi zmiennymi pomiędzy rozgrywkami są wylosowane pocztówki (8 z 12) oraz kolejność, w jakiej dobierzemy kafelki bruku. Ta pierwsza wpływa znacząco na sposób rozgrywki, druga wymaga pewnej elastyczności.
Tu nie ma chwili odpoczynku. A czasami czułem się jakbym biegał z pustą taczką na budowie. Pierwszy etap to przede wszystkim układanie kształtów na bruku pod upatrzone budynki. Ale warto byłoby nie poprzestać na upatrzeniu, a dobrać je zanim zrobi to przeciwnik. Same budynki nic nam jednak nie dadzą, jeśli nie będą oświetlone, więc często warto obudować naszemu rywalowi wyłożoną właśnie przez niego latarnię własnym kolorem. Ryzykując podebranie budynku, pod którego kształt się przygotowaliśmy. I tak w kółko.
Zdecydowanie, trzeba sobie tutaj robić plany B. A często będziemy musieli przypomnieć sobie trochę więcej liter alfabetu. Jak nie wyjdzie z jednym budynkiem, to musimy wziąć inny. Jak w jednym miejscu przeciwnik zepsuje nam kształt bruku, to szukamy go w innym. Chociaż zdarzały się też partie, że każdy zajął swój kawałek planszy i niekoniecznie wchodził w drogę drugiemu. Szczególnie na początku. I tak też można. W pewnym momencie jednak dochodzą do głosu ukryte instynkty, które nakazują sobie przeszkadzać. Tak jest zdecydowanie ciekawiej.
Pierwszy etap ma jeszcze jedną właściwość. Kończy się w momencie dołożenia ostatniego kafelka bruku. Możemy więc minimalnie przedłużać, sprawiając by to nasz przeciwnik wyłożył wszystkie swoje kafle, zarazem zwlekając ze swoimi, by sobie je na końcu dołożyć jak chcemy. Albo w drugą stronę, ułożyć wszystko i tylko dobierać pod to budynki. Zwłaszcza, że osoba, która pierwsza pozbędzie się bruku, rozpoczyna drugi etap.
No właśnie, jeszcze nie zacząłem o drugim etapie, a już jestem zmęczony myśleniem nad decyzjami w pierwszym. Ale spokojnie, najpierw planowaliśmy, teraz przechodzimy do realizacji.
Bo drugi etap to praktycznie bardziej lub mniej konsekwentne wykładanie budynków w kształtach, które sobie przygotowaliśmy. Mniej, gdy przeciwnik uznał, że użyje sobie tego samego pola w kolorze wspólnym, które było częścią naszego misternego planu. Albo użyje pocztówki, którą sobie upatrzyliśmy.
Dobre rozegranie pierwszego etapu sprawia, że nasza przewaga nad przeciwnikiem na koniec jest porównywalna do tej, jaką co sezon posiada PSG nad resztą zespołów w Ligue1. Albo i lepiej. A odpowiednio rozmieszczone lampy działają jak petrodolary ładowane w paryski klub przez arabskich szejków.
Kończąc piłkarskie porównania, chciałbym opisać jeszcze jeden z elementów gry Paryż: Miasto świateł. Pocztówki, które potrafią namieszać niczym Neymar na skrzydle (dobra, teraz już serio kończę). Wprowadzają bardzo różne rzeczy – od akcji pozwalających manipulować dokładaniem budynków, przez dodatkowe latarnie, po nowe elementy dające dodatkowe możliwości punktowania. Ponownie można podejść do nich dwojako. Próbowałem zarówno planować swoje ruchy pod ich wykorzystanie, jak i zupełnie je zignorować na początku, by później totalnie improwizować. Pierwsza strategia była skuteczniejsza, chociaż ponownie czasem wymagała alternatywnych rozwiązań. Ale beztroskiego wybierania pocztówek także nie trzeba skreślać. Ich akcje są tak różne od siebie, że zawsze coś będzie pasować. Bywały partie, że zostawałem z żetonami na koniec, bo nic bym już nie wycisnął, a zdarzały się i takie, że jednego żetonu mi zabrakło do rozegrania akcji życia. Ich ograniczenie do 4 wymusza niejako pewne rozplanowanie.
Mam jednak drobny problem z pocztówkami. Przez to, że ich akcje są zupełnie różne, to w różny sposób także działają. Jedne są natychmiastowe, inne odnoszą się do przyszłych tur, a jeszcze inne do końcowego punktowania. O ile te ostatnie posiadają w rogu znaczek pocztowy, to pozostałe nie mają swojego momentu aktywacji zaznaczonego w żaden sposób. A jeszcze posiadają różne warunki umieszczania elementów na planszy (jedynie na swoim kolorze bruku lub dodatkowo na wspólnym). Patrząc na rozmiar pocztówek, spokojnie można było na nich umieścić chociażby kilka ikon, które znacząco ułatwiłyby rozpoznawanie. A tak trzeba niestety co chwilę zaglądać do instrukcji. Dodam, że opisy są rozbite na 2 strony tej samej kartki, więc pół biedy latem, ale zimą od jej przewracania można trochę zmarznąć.
TRYB SOLO
Paryż: Miasto świateł to gra dwuosobowa nastawiona na interakcję między graczami, stąd też nie posiada wariantu jednoosobowego. Nikt nie stworzył także nieoficjalnego i raczej trudno na to liczyć.
ilustrator: Oriol Hernández
wydawca: Lacerta
wiek: 8+
liczba graczy: 2
czas gry: 30 min.
Paryż: Miasto świateł to ciekawa dwuosobówka z planszą z pudełka, która może być zarówno mocno interakcyjna, jak i całkiem spokojna. Podział rozgrywki na 2 etapy wprowadza część do planowania i część do realizacji, w obu jednak musimy być cały czas czujni. Całą grę urozmaicają losowane na początku akcje z pocztówek, jednak ich oznaczenia mogłyby być zdecydowanie bardziej czytelne.
- Odpowiednia interakcja między graczami
- Ciekawa układanka przestrzenna
- Sporo gry w 30 minut
- Całkiem przystępna cena
- Akcje na pocztówkach mogłyby być czytelniejsze