Przy okazji posta na FB informującego o otrzymaniu gry do recenzji, pisałem, że na moim osiedlu Spacer po Burano mam codziennie. Do dzisiaj nic się nie zmieniło i mój balkon nadal straszy pomarańczową elewacją, a dwa sąsiadujące bloki zdobią kolory czerwony i żółty.
To trochę tak, jakby na mój budynek brakowało farby w jakimkolwiek z dwóch pozostałych kolorów i budowlańcy postanowili je zmieszać. Teoria upada biorąc pod uwagę chronologię budowy, gdyż pomarańcz był postawiony przed żółtym.
KLIMAT I MECHANIKA GRY
Wracając do Burano, jest to wyspa w okolicy Wenecji, na której lokalne władze wydają pozwolenia na pomalowanie swojej kamienicy na określony kolor. I ponoć nigdy dwa sąsiadujące ze sobą budynki nie mają nawet zbliżonego odcienia. W grze Spacer po Burano będziemy właśnie takie kamienice budować, przestrzegając oryginalnej zasady sąsiadującej niepowtarzalności.
Zaczynamy z dwoma poziomami rusztowań, które są jedynie tymczasowym zamiennikiem, przydatnym, gdy chcemy wybudować wyższy poziom nie mając jeszcze niższego. Karty z kolorowymi poziomami kamienic wybieramy na zasadzie draftu z wyłożonych losowo kolumn (w zależności od liczby graczy ich liczba również się zmienia – od 3 do 5). Ciekawym zabiegiem jest konieczność dobrania karty poziomu 1 lub 3 i dopiero wraz z którąś z nich możemy dobrać poziom środkowy. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby wziąć wszystkie 3 karty z jednej kolumny.
Liczba dobranych kart jest odwrotnie proporcjonalna do otrzymanych monet, a tych zaś potrzebujemy, aby dobrane karty wybudować. Oprócz koloru elewacji, karty zawierają mnóstwo szczegółów, takich jak koty, kwiaty, zioła, kominy, latarnie, markizy, witryny sklepowe czy nawet przechodnie. Wszystkie te elementy będą w jakiś sposób wpływać na punktowanie końcowe, zależne od kolejnego typu kart – mieszkańców i turystów.
Po wybudowaniu kamienicy składającej się z trzech poziomów wybieramy z dostępnej puli jedną osobę, która wybrała się na tytułowy Spacer po Burano. Turyści punktują jedynie budynek, pod którym bezpośrednio się znajdują, mieszkańcy zaś zwykle rozpatrują wszystkie wybudowane przez nas kamienice, nawet te nieukończone.
Gra kończy się, gdy pierwsza osoba wybuduje piątą kamienicę lub gdy wyczerpią się karty kamienic.
WYKONANIE
W niewielkim pudełku z niesamowicie kolorowo ilustrowaną okładką, autorstwa Maisherly Chan, znanej między innymi z bardzo popularnych u nas Gejsz, znajduje się mnóstwo równie kolorowych kart. Możecie je obejrzeć poniżej w animacji, do której przygotowania wykorzystałem elementy gry.
Tym razem wydawnictwo nie zdecydowało się na odświeżenie grafiki czy zmianę tytułu. I jest to decyzja prawidłowa, bo wszystko jest bardzo przyjemne dla oka. Może jedynie ten pomarańczowy kolor elewacji drażni, ale jak można było przeczytać we wstępie, jestem nim na tyle atakowany, że mam już go po prostu dość.
Mi nie do końca przypadły do gustu gradienty na żetonach monet, jednak w większości przypadków, wzbudzały zachwyt współgraczy, gdy tylko wyciągałem je z pudełka. Mam też problem ze znacznikiem pierwszego gracza w postaci kota. Nie, nie chodzi o to, że wolę psy. Po prostu kawałek tektury, który ma służyć za podstawkę, aby znacznik ten mógł stać, a nie być tylko żetonem, za każdym razem wypada, przez co zdecydowanie łatwiej używać tego kota na płasko.
Tym razem, w przeciwieństwie do opisywanego poprzednio Boardingu, pudełko zawiera notes punktacji.
ROZGRYWKA WIELOOSOBOWA
Spacer po Burano to jedna z tych gier, które zgrabnie łączą temat z mechaniką. Może nie tyle samo draftowanie kart z piętrami, ale już budowanie i wykorzystywanie kart rusztowań sprawiają, że w mojej głowie zaczynają rozbrzmiewać dźwięki z pobliskiej budowy (mój blok został postawiony jako jeden z pierwszych, więc odkąd tu mieszkam, mam ciągły hałas w najbliższym otoczeniu).
Sam draft sprytnie się zresztą skaluje. Na dwie osoby mamy najmniej kart do wyboru (3 kolumny) i co rundę prawe skrajne są usuwane z gry. W pełnym składzie osobowym mamy już 5 kolumn bez usuwania. Opcji jest sporo, a i przemiał robi swoje, dzięki czemu trójki w postaci poziomów kamienic dostępnych do wzięcia zmieniają się co rundę.
Rozgrywka dwuosobowa jest też zdecydowanie bardziej kontrolowalna, bo mimo mniejszej liczby kart wykładanych naraz, mniejsza jest też szansa na podebranie nam czegoś upatrzonego. W cztery osoby jest dużo mniej przewidywalnie i czekanie na konkretną kartę nie jest najlepszym pomysłem. Bywały momenty, gdy tylko jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności sprawiał, że będąc ostatnim graczem w rundzie, doczekałem się i nikt mi tej wyczekiwanej karty nie podebrał. Zwykle jednak musiałem stosować plan B. Zauważyłem też, że w pełnym składzie nie warto budować dwóch kamienic w tym samym kolorze, bo kart poszczególnych poziomów jest na tyle mało, że łatwo możemy być uprzedzeni. Może to skutkować koniecznością wykorzystania żetonu pozwolenia na budowę i tym samym utratą 3 punktów (co raczej na dwie osoby zdarzało się rzadko). Na szczęście kolorów kamienic jest na tyle dużo, że można tego spokojnie uniknąć.
Kart, które pozwalają nam punktować mamy 11 rodzajów. Jeśli dołożymy do tego, że 4 z nich mogą występować kilkukrotnie, to powstaje nam… niesamowicie dużo kombinacji punktowania. Na samym początku bardzo mnie te możliwości przerażały. Instrukcja sugeruje nawet, aby na starcie pominąć 3 rodzaje mieszkańców. Oczywiście tego nie zrobiłem.
Zauważyłem też, że ja w swojej pierwszej rozgrywce, jak i później osoby, które grały pierwszy raz, wybieraliśmy zdecydowanie turystów. Czyli karty punktujące jedynie kamienicę, pod którą bezpośrednio się znajdowały. Jest to na pewno początkowo prostsze do ogarnięcia.
Na szczęście już od drugiej partii wszystkie opcje były dla mnie jasne i byłem w stanie je wszystkie zapamiętać. Wtedy dopiero zaczęła się zabawa i planowanie układu swoich kamienic od samego początku gry.
Bardzo ciekawy jest aspekt finansowy rozgrywki. Biorąc karty otrzymujemy monety, zależne od liczby pobranych kart. Później, chcąc wybudować karty, musimy te monety zapłacić. Tutaj jednak przelicznik jest już dużo bardziej dla nas brutalny. Najtaniej jest budować po jednej karcie, ale 3 naraz pozwalają zyskać sporą przewagę. Zresztą samych monet nie ma co kisić, bo i tak można ich mieć maksymalnie 6 na koniec swojej tury. Na koniec co prawda rozstrzygają remisy, ale przy tylu opcjach punktowania trzeba mieć niesamowite szczęście na remis.
Polska instrukcja została delikatnie przeredagowana w stosunku do oryginalnej, przez co dwie kwestie były dla mnie trochę niejasne. Co ciekawe ta oryginalna też nie rozwiewała wszystkiego i dopiero odnalezienie wątku na forum gry na BGG, gdzie wypowiedział się sam autor, pozwoliło pozbyć się wątpliwości. Pierwszą z nich jest moment zakończenia gry, alternatywny do zbudowania przez kogoś wszystkich pięciu kamienic, czyli wyczerpanie kart w stosach dobierania. Tej informacji nie było wcale w instrukcji angielskiej, a polska podaje tę informację niepełną. Może się czepiam, ale według mnie zabrakło wzmianki, że chodzi o wszystkie stosy.
Drugą kwestią, która bardziej wpływała na punktowanie, jest pominięcie informacji, że nieukończone kamienice także punktują, jeśli karta danego mieszkańca na to pozwala. Po prostu nie dają dodatkowej karty za ich ukończenie, ale te leżące pod pozostałymi budynkami normalnie działają. Mylące było dla mnie zdanie w ramce opisującej karty rusztowań, mówiące że kamienica z rusztowaniem jest nieukończona, więc nie dostarcza punktów.
TRYB SOLO
Wariant jednoosobowy jest bardzo zbliżony do dwuosobowego. Także usuwamy co rundę skrajne prawe karty z puli dobierania, z tym że w tym przypadku kolumny są 4. Dodatkowo usuwamy też co rundę jedną kartę postaci. Gra kończy się w momencie zbudowania 5 kamienic lub usunięcia ostatniej dostępnej karty postaci (maksymalnie więc będzie to 14 rund, jednak nie byłaby to najlepiej rozegrana partia).
Muszę przyznać, że wariant ten jest całkiem sprytnym odwzorowaniem rozgrywki wieloosobowej. Powinniśmy znaleźć w nim balans między dłuższą strategią, a reagowaniem na bieżąco na przychodzące karty. Z jednej strony trzeba co nieco zaplanować, bo rezygnujemy stopniowo z postaci, więc tym samym ograniczamy możliwości punktowania. Z drugiej jednak do gry wejdzie nam ok. połowa kart, więc nasze strategie mogą sobie w pewnych momentach równie dobrze pójść na spacer. Spacer po Burano.
Samodzielne układanie kamienic było przyjemne i relaksujące. Mimo, że nie przepadam za wariantami, w których głównie bijemy swoje rekordy, to tutaj zupełnie mi to nie przeszkadzało. Try b solo jest wystarczająco wymagający, jak na grę tej kategorii. Na końcu instrukcji została zamieszczona tabelka, która odwzorowuje wyniki autora gry. Mi najwięcej udało się zdobyć 79 punktów, co mieści się w środkowym przedziale, a zarazem jest to jego praktycznie górna granica. Jest dobrze, ale zostało jeszcze pole do poprawy.
ilustrator: Maisherly
wydawca: Nasza Księgarnia
wiek: 10+
liczba graczy: 1-4
czas gry: 30 min.
Spacer po Burano bardzo mi się spodobał, nie tylko ze względu na urzekające kolory na kartach kamienic. Małe pudełko i oprawa graficzna mogłyby sugerować prostą grę rodzinną i przez nikłą negatywną interakcję, trochę tak jest. Na szczęście gracze lubiący porozkminiać także znajdą tu sporo dobrego dla siebie. A to wszystko dzięki wielu możliwościom punktowania poprzez szczegóły na poszczególnych kartach oraz ciekawy ich draft połączony z małą ekonomią. Ciekawy i wymagający tryb solo podbija ocenę. Do tego cena tej gry w sklepach jest śmiesznie niska.
- Wiele możliwości punktowania
- Przyjemny tryb solo
- Krótki czas rozgrywki
- Bardzo kolorowa
- Ciekawy aspekt ekonomiczny
- Niska cena
- Drobne niejasności w instrukcji
Gra jest bardzo przyjemna, ale w dalszym ciągu nie rozumiem w jaki sposób należy policzyć punkty za kamienicę z rusztowaniem, przy której mam dobraną kartę turysty. Karta tam mówi, że mogę policzyć punkt za kwiaty w kamienicy przy której stoi turystka. Czy jeśli kamienica ta ma rusztowanie oznacza to że nie mogę naliczyć tych punktów?
Kamienica z rusztowaniem nie powinna mieć pod sobą żadnej postaci, bo nie została ukończona. Karty mieszkańców i turystów układamy pod ukończonymi kamienicami, w momencie ich ukończenia. Turyści punktują kamienicę pod którą bezpośrednio stoją, a mieszkańcy elementy we wszystkich naszych kamienicach, nawet tych nieukończonych (więc i z rusztowanami).