#WspółpracaReklamowa Grę otrzymałem od wydawnictwa Nasza Księgarnia. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.

Jestem przekonany, że gra Wyprawa do El Dorado: Złote świątynie miała być pierwotnie dodatkiem. Jednak pomysły doktora Reinera okazały się na tyle inwazyjne w kontekście już istniejących w podstawce i 2 poprzednich dodatkach elementów, że trzeba to było wydać jako samodzielną grę.

Wyprawa do El Dorado: Złote świątynie

O CO CHODZI W GRZE WYPRAWA DO EL DORADO: ZŁOTE ŚWIĄTYNIE?

Dotarliśmy do El Dorado, to czas obłowić się w złoto i klejnoty.

Jeśli chodzi o ogólne zasady, to odsyłam do mojej recenzji gry Wyprawa do El Dorado. W tym aspekcie bowiem niewiele się zmieniło. Tutaj skupię się jedynie na różnicach.

Przede wszystkim, mamy nowy rodzaj pola, czyli ruiny, do którego będzie potrzebny nowy symbol na kartach – pochodnia. Co za tym idzie, mamy nowe talie startowe zawierające ten symbol. Zmienił się też trochę sam wyścig, bo już nie wystarczy dotrzeć jako pierwszy do mety. Teraz cele mamy 3, z każdego trzeba zebrać klejnot (kolejność dowolna), a potem jeszcze wrócić na pole startowe.

Z mniejszych zmian, dochodzą nam jeszcze strażnicy, którzy działają trochę jak jaskinie z gry podstawowej, tylko że przebywanie w ich sąsiedztwie tym razem nie zwiastuje niczego dobrego. Mamy tu też żetony ELDO, które pomagają nam się poruszać i kupować nowe karty.

W pudełku jest też zawarta dodatkowa instrukcja podpisana Wielka Wyprawa do El Dorado, dzięki której możemy połączyć obie gry w jedną i po dotarciu do El Dorado pobiegać jeszcze za kryształami wewnątrz.

Wyprawa do El Dorado: Złote świątynie

CO MI SIĘ PODOBA GRZE WYPRAWA DO EL DORADO: ZŁOTE ŚWIĄTYNIE?

Więcej Wyprawy do El Dorado

Wyprawa do El Dorado to gra, która znajdzie miejsce w kolekcji każdego gracza. No może poza tymi, dla których na planszy ma się lać krew i chcą być uważani za hardkorowych. Tutaj krew może się najwyżej pojawić, jak ktoś będzie nieuważnie machał maczetą. Kartą maczety, bo jak wiadomo, papierem łatwo się zaciąć.

Jest to gra, w której mniej doświadczeni gracze nie będą na straconej pozycji, a zarazem ci bardziej zaawansowani mogą sobie całkiem nieźle zaplanować jakąś strategię i sprawdzić, czy gra na to pozwoli.

Wracając jednak do Złotych świątyń. Jak widać po zasadach, dużo względem podstawowej gry się nie zmieniło. Ale to nie jest wada. Mechanika jest na tyle prosta, że wszelkie urozmaicenia się bardzo przydają. I takim właśnie urozmaiceniem Złote świątynie są.

Jeśli zgrały się już wam wszelkie pomysły na wykorzystanie pól obozu w połączeniu z Kartografem, to Złote świątynie są właśnie dla was. Nowe karty, nowe pola, nowe żetony. Plus możliwość połączenia z podstawką w wielką wyprawę, w której trzeba mocniej zwrócić uwagę na budowanie swojej talii, by nagle nie zostać z wieloma maczetami, gdy potrzebne są głównie pochodnie.

Jeśli jednak jesteście nowicjuszami w tej krainie, zacznijcie od podstawowej wersji Wyprawy do El Dorado, a Złotymi świątyniami zainteresujcie się za jakiś czas, bo odnoszę wrażenie, że jest tu nieco trudniej.

Wyprawa do El Dorado: Złote świątynie

CO MI SIĘ MNIEJ PODOBA?

A co mi się tu może nie podobać? 😀 Uwielbiam Wyprawę do El Dorado, więc i Złote świątynie trafiają mocno z mój gust. Jedyny problem to dodatkowe pudło do zmieszczenia na półce, bo w tym od podstawki zamieszkały już poprzednie dodatki i trudno będzie wcisnąć coś jeszcze.

Wyprawa do El Dorado: Złote świątynie
autor: Reiner Knizia
ilustrator: Vincent Dutrait, Franz Vohwinkel
wydawca: Nasza Księgarnia
wiek: 10+
liczba graczy: 2-4
czas gry: 60 min.

Wyprawa do El Dorado: Złote świątynie to nadal ta gra, którą polubiło wielu graczy. Zmiany mechaniczne są raczej drobne, chociaż nie kosmetyczne. Raczej dla graczy zaznajomionych z podstawką, bo wydaje mi się, że tutaj trudniej jest zacząć przemierzać świątynię niż ruszyć w dżunglę z maczetą. Sporym plusem jest możliwość połączenia z grą podstawową i wyruszenie na wielką wyprawę.

Komentarze
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments