Rewolucja rozpoczyna się dziś… Tymi słowami kończy się krótki wstęp fabularny do gry Zamęt: Rebelia kontra Imperium, asymetrycznej dwuosobówki, w której nawet zagrywane elementy są różne dla każdego z graczy. Czy faktycznie jest taka rewolucyjna?

O CO CHODZI W GRZE Zamęt: Rebelia kontra Imperium?
Jak głosi podtytuł, jeden gracz wciela się w rebeliantów, a drugi w Imperium. Ten pierwszy co rundę wybiera 2 sąsiadujące dystrykty, które będą obszarem działań. Następnie zagrywa 3 z 5 kart z ręki, 1 jawną i 2 zakryte. W odpowiedzi gracz, któremu przypadło Imperium wybiera 2 z 4 swoich żetonów. Może podejrzeć zakrytą kartę, całkiem zniszczyć jedną z nich, przenieść do wybranego dystryktu albo jedną z dzielnic zablokować. Po tych akcjach Rebelia przydziela zagrane karty, które pozostały do dostępnych nadal dystryktów z obszaru działań. Jeśli w tym momencie zostanie spełniony 1 z 4 warunków wylosowanych podczas przygotowania, dystrykt, w którym się to udało zostaje wyzwolony.
I tak przez 8 rund, chyba że Rebelia wcześniej wyzwoli 3 dystrykty. Jeśli jednak się jej to nie uda, to wygrywa Imperium.
Karty zagrywane przez Rebelię mają wartości 2-6 i są w 4 kolorach, a warunki do wyzwalania dzielnic polegają na stworzeniu w nich odpowiednich kombinacji tych kart.

CO MI SIĘ PODOBA w grze Zamęt: Rebelia kontra Imperium?
Wygląd
Ilustracji może w grze Zamęt nie ma zbyt wiele, ale te, które pojawiają się na okładce czy kartach robią świetne wrażenie. Czujemy faktycznie klimat tych zamieszek.
Do tego mamy ciężkie pokerowe żetony, które zawsze fajnie trzyma się w ręku, grube kafelki dystryktów, a wszystkie elementy ładnie mieszczą się w pudełku w plastikowej wyprasce.
Wyzwalanie dzielnic poprzez spełnianie warunków
Lubię spełniać cele, kontrakty czy warunki w grach. Tak też jest tutaj. Żeby wyzwolić dystrykt, musimy spełnić w nim pewne warunki. Głównym i występującym w każdej rozgrywce jest Rewolucja – zgromadzenie dowolnych kart, których wartość w sumie wyniesie minimum 21. Mamy też układanie sekwensu wartości 4 kart, czy grupy 3 o tej samej wartości. Są też takie warunki, w których mamy zebrać minimum wartość 3 jednego koloru i więcej drugiego. Kart misji mamy 10, a do gry wchodzą 3 losowe + wspomniana Rewolucja.

CO MI SIĘ MNIEJ PODOBA w grze Zamęt: Rebelia kontra Imperium?
Nie każda strona bawi się tak samo
Niestety, mam wrażenie, że Rebelia ma dużo ciekawszą rozgrywkę. Raz, że musi wybrać 3 z 5 kart, potem określić, które z nich będą zakryte, a na końcu jeszcze przydziela je do dystryktów. Trzeba tu odpowiednio zmylić Imperium, próbować naciąć na karty Zmyłki. Mamy tu trochę blefu, bo możemy wystawić przynętę w jawnej karcie, którą Imperium usunie, a tak naprawdę faktycznie istotna będzie wśród zakrytych.
Imperium z kolei ma nieco ograniczone pole manewru. Wybiera 2 z 4 akcji, które na początku zazwyczaj będą bardzo podobne. I zazwyczaj będziemy skupiać się na karcie jawnej jeśli wydaje się mocna, bo statystycznie daje to większe prawdopodobieństwo dobrego ruchu niż próba manipulacji jedną z dwóch zakrytych (wśród których może być Zmyłka). Często przez wiele niejawnych kart nie do końca będziemy wiedzieć co robimy. Jest kilka oczywistych ruchów, które trzeba wykonać.
Paradoksalnie, Imperium ma dużo łatwiejszą drogę do zwycięstwa, bo jedynie raz udało mi się wygrać jako Rebelia i to w drugiej partii, więc jeszcze było nieco po omacku. Każda kolejna rozgrywka to triumf Imperium i to raczej bez szans drugiej strony.

ilustrator: Jor Ros
wydawca: Muduko
wiek: 10+
liczba graczy: 2
czas gry: 20 min.
Gra Zamęt: Rebelia kontra Imperium zapowiadała się jak emocjonujący pojedynek asymetrycznych frakcji, ale w praktyce balans rozgrywki zostawia sporo do życzenia. Rebelia, choć ma ciekawsze i bardziej angażujące decyzje, jest jednocześnie stroną wyraźnie trudniejszą i – co gorsza – rzadziej zwycięską. Imperium, mimo mniej interesujących wyborów, zwykle bez większych problemów dąży do wygranej, co odbiera grze napięcie i poczucie równych szans.
Choć wykonanie gry stoi na wysokim poziomie, a mechanika wyzwalania dystryktów daje satysfakcję, to nie wystarczy, by zrównoważyć wrażenie, że obie strony bawią się tu zupełnie inaczej – i niekoniecznie równie dobrze. Jak na tytuł, który ma opowiadać o zaciekłej walce o wolność, Zamęt niestety zbyt często kończy się jednostronnym zwycięstwem porządku nad chaosem.