#WspółpracaReklamowa Grę otrzymałem od wydawnictwa Bard. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moją opinię.

Uwe Rosenberg przyzwyczaił nas, że robi gry w dwóch nurtach. Z jednej strony są to ciężkie gry euro, głównie o rolnictwie, jak Kawerna, Uczta dla Odyna, czy Le Havre. Na drugim biegunie mamy familijne przestrzenne układanki, takie jak Patchwork, Nova Luna, czy Ogródek. Niemiecki autor postanowił stanąć tym razem w rozkroku łącząc aspekt przestrzenny z hodowlą zwierząt. I tak powstało Zoo New York.

Zoo New York pudełko

CO TU ROBIMY?

Każdy z graczy otrzymuje planszę, na widok której bracia Golec przybiliby sobie piątki i zaśpiewali swoje Ściernisko, bo zaczynamy z pustą siatką pól, a skończymy z poważnym zoo. Co prawda na drugim brzegu stanów zjednoczonych niż San Francisco. Co ciekawe, każda plansza ma swój numer, mówiący, do którego w kolejności gracza powinna trafić. Określa to różne warunki początkowe takie jak liczba pól do zapełnienia czy dostępne pawilony dla oczekujących na zakwaterowanie zwierząt i jest istotne ze względu na nagły koniec gry.

W grze bierze udział również plansza główna, która zawiera pola z wybiegami oraz takie, które pozwalają na pozyskiwanie zwierząt. Wybiegi mają kształty mocno szalone i jakiekolwiek porównywanie ich z Tetrisem stawia tę klasyczną grę video na pozycji puzzli dla przedszkolaków. Posiadają także 4 wielkości – od 4 do 7 pól.

Po planszy głównej skaczemy słoniem. Możemy poruszyć się zwykle od 1 do 4 pól (w grze dla 3 i 5 osób górną granicą są 3 pola). W zależności od tego, gdzie się zatrzymamy, albo dobieramy sobie kafelek z wybiegiem, albo otrzymujemy nowe zwierzaki.

Dodatkowo jeśli słoń przekroczy pole rozmnażania konkretnego gatunku zwierząt, to każdy z graczy, który posiada przynajmniej parkę tego gatunku, dokłada szczęśliwym futrzastym rodzicom nowe młode na maksymalnie 2 wybiegach.

Gdy uda nam się zapełnić cały pojedynczy wybieg, to z nie do końca jasnych powodów te zwierzaki opuszczają nasz ogród, a my zyskujemy do niego atrakcję. Te z kolei są bardzo przydatnym rodzajem kafelków, bo ich kształty są całkiem foremne i pozwalają uzupełniać luki powstałe podczas beztroskiego dokładania wybiegów.

Gra kończy się (tak jak już wspomniałem) nagle, gdy pierwsza osoba zapełni całą swoją planszę wybiegami oraz atrakcjami.

Zoo New York słoń

JAK TO WYGLĄDA?

Zoo New York znajduje się w niestandardowych wymiarów pudełku, które jednak jest prawie wypchane po brzegi. Planszetki graczy to standardowe trochę grubsze kartki, o które lekko się obawiałem, jednak po kilkunastu rozgrywkach nie widać na nich zbytnio śladów użytkowania. Plansza główna jest już zdecydowanie grubsza, jednak jej długość uniemożliwiała zmieszczenie się w pudełku, przez co jest składana w różne strony i czasami trzeba ją delikatnie pougniatać, żeby nie odstawała od blatu stołu. Kafelki wybiegów również są grubsze, więc nie ma obaw, że coś im się stanie w ferworze dopasowywania ich na swojej planszy.

To co na pewno zasługuje na uwagę to drewniane figurki zwierzaków, które posiadają różne kształty, właściwe tym gatunkom oraz odpowiednie kolory, jednoznacznie się z nimi kojarzące. Pingwiny mają nawet dodatkowo białe brzuszki. Co prawda, jeśli ktoś ma wybitnie niezdarne palce, to będzie mieć delikatne trudności z przenoszeniem ciasno poustawianych figurek między wybiegami. Jest to jednak nikła cena za możliwość obcowania podczas gry z oryginalnymi meeplami. W pudełku znajdziemy również drugie, mniejsze, do którego instrukcja sugeruje nam wsypać wszystkie zwierzaki. Ja jednak wolałem mieć je podzielone gatunkami, aby móc dobierać bez poszukiwania i grzebania w stosie.

Narysowane to wszystko jest przecudnie i kojarzy się mocno z Pingwinami z Madagaskaru, co wydaje mi się nieprzypadkowe, bo akcja tej animacji toczyła się właśnie w nowojorskim zoo.

Zoo New York pawilony

JAK MI SIĘ GRAŁO NA WIĘCEJ OSÓB?

Na wstępie muszę się do czegoś przyznać. Już tak mam, że gdy jakieś odwiedzane przeze mnie miasto posiada zoo, to ląduje ono z automatu w planie zwiedzania. Tak było w Pradze, gdzie na ogród poświęciłem praktycznie cały jeden dzień. Tak było w Barcelonie, gdzie prosto z zoo jechałem na Camp Nou, by zobaczyć mecz Blaugrany. Tak było też w Belgradzie, gdzie byłem na zorganizowanej wycieczce, która nie uwzględniała w swoim planie ogrodu zoologicznego. A jest to nie byle jaki ogród, bo jeden z najstarszych w Europie, a dodatkowo wystąpił w filmie Undergrond Emira Kusturicy. Na szczęście dostaliśmy godzinkę czasu wolnego w parku Kalemegdan, w którym to zoo się znajduje. Wystarczyło. Tego nowojorskiego co prawda nie widziałem, ale Pingwiny z Madagaskaru uwielbiam.

Za sam temat więc miałem co do Zoo New York niemałe oczekiwania. Zarazem, jeśli chodzi o Uwe Rosenberga, to zdecydowanie wolę te lżejsze i abstrakcyjne gry z jego stajni. A taką niewątpliwie jest i ta, bo nawet kojarzący się z jego cięższymi tytułami aspekt rozmnażania zwierząt jest tu bardziej opcjonalną łamigłówką logiczną.

Przede wszystkim jednak jest to puzzlowa układanka, bo warunek zakończenia wyraźnie mówi o zapełnieniu wszystkich pól. Na szczęście głębi jest tu zdecydowanie więcej, bo już sam fakt istnienia różnych wielkości wybiegów i tego, że słoń skacze sobie dookoła, sprawia, że musimy się nieźle nakombinować, żeby wszystko nam się ładnie zgrało. A i tak się nie zgra.

I tu dochodzi kolejny aspekt, czyli zwierzęta. Co ciekawe, zauważyłem, że każdy w swojej pierwszej rozgrywce chce ich mieć dużo i rozmnażać na potęgę, tak jakby to była główna mechanika. Potem okazuje się, że kończą z prawie pełnymi wybiegami, ale tylko połową zapełnionych pól. Bo właśnie, te zwierzaki, to jest taki bardziej dodatek. Niezbędny, bo jednak musimy każdy wybieg od razu zasiedlać i musimy na to zasiedlanie posiadać menażerię, ale z czasem zaczynamy dostrzegać, że trzeba to robić mądrze.

Można dobierać ich niezbędne minimum i zapełniać swoją planszę największymi kafelkami wybiegów, dokopując się do tych mniejszych, by dopiero je starać się zwierzakami wypełnić i pouzupełniać luki atrakcjami. Można też iść w pełne rozmnażanie i dobieranie od startu, bo jednak największe atrakcje są mocno ograniczone i przy pierwszej strategii prawie na pewno nie zdążymy ich dobrać. Albo w ogóle poszukać złotego środka, by w miarę regularnie zdobywać nowe zwierzaki podczas automatycznego rozmnażania.

Zoo New York zwierzęta

I to jest właśnie w Zoo New York fajne, że opcji poprowadzenia rozgrywki mamy sporo. Dochodzi oczywiście jeszcze kwestia interakcji i reagowania na poczynania współgraczy, co prawie zawsze oznacza weryfikację założonych planów.

Zasady wydają się proste, ale diabeł tkwi w szczegółach. Po tego typu grze spodziewałem się reguł intuicyjnych, a niestety w paru miejscach takie nie są. Chodzi mi głównie o umieszczanie zwierząt, które jest zupełnie niepotrzebnie pokręcone. I po paru rozgrywkach już pamiętałem, że przy dokładaniu (czy to standardowym, czy poprzez rozmnażanie) zwierzaka mogę dołączyć do niego jeszcze jednego, jeśli posiadam ten sam gatunek w pawilonie. I już pół biedy, jeśli sam o tym zapominałem w trakcie gry, ale współgracze, którym tłumaczyłem te zależności pierwszy raz, zawsze mieli miny jak student, który opuszczał wykłady i nagle przyszedł na egzamin. Podobnie jest z kwestią przenoszenia figurek podczas zdobywania wybiegu lub jego opróżniania. Trochę zbyt dużo warunków jak na to, czym ta gra jest. A jak jeszcze dołożymy tzw. bonusowe rozmnażanie dowolnego dodatkowego gatunku w grze dla 1, 2 i 3 graczy to mamy niezłe kombo. I to wszystko naprawdę staje się naturalne po paru partiach, ale początki bywają trudne.

I ja naprawdę rozumiem, ze pan Uwe wszystko doskonale policzył. Zarówno liczbę pól na obszarach poszczególnych graczy, to z jakimi zwierzakami startujemy i ile pawilonów mamy do dyspozycji. Ale mimo to warunek nagłego zakończenia gry pozostawia pewien niedosyt. Aż prosi się o wprowadzenie jakichś zasad, które pozwolą wszystkim na koniec policzyć punkty na podstawie pozostałych wolnych pól i posiadanych zwierzaków na odpowiednich wybiegach. Na pewno wszyscy mieliby poczucie, że jednak budowali ten ogród po coś, bo w tym momencie zapełnienie wszystkich pól przez któregoś z graczy kwitowane jest przez resztę beznamiętnym: aha, ok. No ale taki urok wyścigów.

Musze jeszcze wspomnieć, że niestety polska instrukcja zawiera parę błędów. Na szczęście nie jakichś krytycznych, bo w jednym miejscu po prostu zabrakło drobnej informacji, która jest widoczna i tak na planszach graczy, a druga kwestia jest drobnym wyjątkiem, którego nikt w moich rozgrywkach nie wykorzystywał. Chodzi konkretnie o możliwość dobrania dowolnego pojedynczego zwierzaka z pola pozyskiwania zamiast dwóch na nim narysowanych – po prostu zwykle bardziej i tak opłaca się dobrać te dwa. Polski wydawca dosyć szybko zareagował i zamieścił na swojej stronie odpowiednią erratę.

Zoo New York solo

JAK MI SIĘ GRAŁO SOLO?

Niestety dużo bardziej istotne błędy dotyczą wariantu jednoosobowego, gdyż wersja zawarta w instrukcji w pewnym momencie zwyczajnie blokuje grę. Po właściwą zasadę poruszania słonia odsyłam również do erraty.

W trybie solo zamiast wyścigu z innymi graczami mamy wyścig z czasem, a bardziej przestrzenią. Musimy zapełnić planszetkę zanim słoń wykona 2 pełne okrążenia na planszy głównej. A poruszamy go za pomocą żetonów o wartościach 0, 1, 2, 3 i 4+. Każdy z żetonów jest jednorazowy, a odświeżamy je po wykorzystaniu pełnego zestawu. Dodatkowo słonia możemy przenieść na najbliższe pole pozyskiwania zwierząt bez użycia żetonu. Naszym wynikiem jest liczba pól, które pozostały do końca drugiego okrążenia.

Zwykle nie lubię wariantów polegających na biciu własnego wyniku, ale ten w jakiś sposób przyciągał mnie do siebie. Oczywiście odkąd zagrałem na właściwych zasadach. Być może to kwestia bardzo szybkiej rozgrywki i syndromu jeszcze jednej partii lub tego, że wyniki oscylują zwykle wokół podobnej wartości, przez co zejście o 1-2 pola poniżej daje niezłą satysfakcję.

Nie mamy tu do dyspozycji największych powierzchniowo wybiegów, gdyż w każdej zatoczce planszy głównej leżą 2, a nie 3 kafelki. To sprawia także, że sporo innych zostanie w pudełku. Trochę przypominało mi to wariant solo z innej gry tego samego autora – Nova Luna, który był dla mnie pomyłką, bo to jakie kafelki nam się trafiły, mocno determinowało nasze możliwości (opracowałem w zamian zdecydowanie lepszy wariant). Tutaj na szczęście odczucia mam dużo lepsze, bo pomimo braku części wybiegów, nadal mamy spore pole manewru.

Zoo New York
wydawca: Bard
wiek: 10+
liczba graczy: 1-5
czas gry: 30-60 min.
Ocena:

Zoo New York to bardzo przyjemna łamigłówka przestrzenna z dodatkową głębią związaną z możliwością rozmnażania zwierząt. Drewniane figurki zwierzaków robią niezłe wrażenie. Na początku trochę przeszkadzają niepotrzebnie skomplikowane zasady pozyskiwania zwierząt, jednak później stają się bardziej intuicyjne. Wariant solo działa bardzo dobrze i jest ciekawym wyzwaniem.

  • Gra daje sporo możliwości rozegrania partii
  • Niezła regrywalność dzięki losowemu układowi kafelków
  • Figurki zwierzaków :D
  • Przyjemny wariant solo
  • Nagły koniec partii - mile widziane byłoby jakieś dodatkowe punktowanie
  • Niepotrzebnie skomplikowane zasady w niektórych aspektach
Komentarze
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Chcesz więcej?